sobota, 3 maja 2014
Sehun (EXO-K) " Zwariowałaś "
- Od jak dawna to się ciągnie?
- A czy to ważne? - Ledwo dosłyszałaś pytanie twojej matki...
- Owszem. Chcemy wiedzieć, czy jeśli to prawda, na jakim etapie tego problemu jest pani dziecko. - Wystraszyłaś się, ale podsłuchiwałaś ich rozmowe dalej. Już wiedziałaś, że nie lubisz tego lekarza.
- To zaczęło się od dzieciństwa. Była bardzo nieśmiała i strachliwa. Twierdziła, że on jej pomaga i jest jej przyjacielem. Nie przejełam się zbytnio. Słyszałam już przypadki wymyślania sobie różnych ludzi przez dzieci, a że ona miała problem z utrzymywaniem kontaktów z rówieśnikami, uznałam, że to całkiem normalne...
*Około 10lat temu*
- Mamo, boję się. - Szeptałaś przez łzy...
- Czego się boisz kochanie? - Twoja mama była taka opiekuńcza. Zawsze wszystko chciała wiedzieć. Teraz też.
- Mamo, oni nadchodzą. Potwory, nie lubią mnie. Powiedzieli, że jestem słaba i do niczego im się nie przydam, więc będą mnie straszyć każdej nocy. - Mama wytrzeszczyła oczy, ale wciąż patrzyła się na ciebie z łagodnym uśmiechem.
- Słoneczko, potwory nie istnieją... nie będą cię straszyć. Pamiętaj, to tylko wytwory twojej wyobraźni. - Wstała, pocałowała cię na dobranoc, wyszła mówiąc "kocham cię" i zgasiła światło. Leżałaś bez ruchu przez około 15 minut. Narazie było spokojnie, ale wiedziałaś, co zacznie się dziać, kiedy zrobi się ciemno w całym domu a rodzice zasną. Starałaś się o tym nie myśleć. Odwróciłaś się na lewy bok z nadzieją, że szybko pogrążysz się w śnie. Niestety bez skutku... Za bardzo się bałaś. Zamknęłaś oczy. Oddychałaś głęboko. "TRZASK" Coś grzmotnęło głośno o podłogę. Wstałaś do pozycji siedzącej w ciągu sekudy. Przez okna wlatywały jasne promienie księżyca. Tylko w nich dało się cokolwiek zobaczyć. Zauważyłaś cień, coś szybko poruszającego się po pokoju. Schowałaś się pod kołdrę. Usłyszałaś jak... szepczy. Cicho, jakby powtarzały się niektóre słowa, ale i tak ich nie rozumiałaś. Zaczęłaś się modlić, żeby cię nie zjadło. Poczułaś jak powoli wchodzi na twoje łóżko. Na dodatek szept był jeszcze głośniejszy. Krzyknęłaś z przerażenia, wyskoczyłaś żeby cię nie dotknęło i zapaliłaś światło. To co zobaczyłaś nie było straszne i napewno nie chciałoby cię zjeść. Na twoim łóżku siedział mały chłopczyk może 1,2 lata starszy od ciebie. Nie wyglądał zbyt dobrze. Miał minę jakby też się wystraszył. Podeszłaś trochę bliżej a on spuścił głowę w dół.
- K...Kim ty jesteś?? - Powiedziałaś cicho.Twój towarzysz od razu spojrzał na ciebie nadzwyczaj zdziwiony. Wstał szybko i podszedł, tak aby stać naprzeciwko twojej osoby.
- W...Widzisz mnie? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. W jego oczach dojrzałaś iskierki nadzieji.
- T...Ty naprawdę m...mnie widzisz? - Zapytał drugi raz już prawie płacząc. Rzucił się z powrotem na kołdrę i szlochał. Nie był groźny, więc usiadłaś obok niego. Pogłaskałaś go delikatnie po jasnobrązowej czuprynie.
- Tak... Ja cię widzę... - Chłopczyk podniósł się i lekko uśmiechnął przez łzy. Odwzajemniłaś uśmiech.
*Teraźniejszość*
Więc... jak pani się dowiedziała o tym wydarzeniu? To znaczy nie wpominała pani, że opowiadała to pani córka.
- Przyznała się do tego, dopiero kiedy spytałam się jej gdzie się podziała złota rybka w okrągłym akwarium stojącym na komodzie w sypialni, w której spała.
- Czyli to ona spadła w nocy...
- Tak dokładnie. - Nie do wiary, że twoja mama aż tak dobrze zapamiętała wydarzenie z przed 10lat. To się nazywa mieć pamięć.
- Proszę mi powiedzieć, czy ona rozmawiała o nim często? Czy dla niej pojawiał się codziennie?
- Właściwie to pojawiał się bardzo rzadko. Dlatego nie przejmowałam się tym a rozmawiała o nim tylko kiedy musiała lub ją o niego pytałam.
- Rozumiem. Więc kiedy zaczęła się pani domyślać, że coś jest nie tak?
- Cóż... To było 2 lata temu, kiedy wróciła do domu jakaś przygnębiona i zmęczona. Nie znałam powodu, ale nie chciałam jej niepotrzebnie zawracać głowy, więc nie odezwałam się ani słowem.
*2 lata temu*
Okropna pogoda. Deszcz lał już od ponad godziny. Wróciłaś cała mokra do domu, na dodatek smutna. Nie miałaś na nic ochoty, więc nie mówiąc nic od razu zamknęłaś się w pokoju. Usiadłaś na łóżku wpatrując się w okno... Miałaś łzy w oczach. Dlaczego ona taka jest?? Nie można ufać ludziom. W końcu znalazłaś przyjaciółkę, osobę, z którą spędzałaś mnóstwo wolnego czasu. Kiedy zdecydowałaś opowiedzieć jej o swojej najbliższej sercu osobie, ona po prostu cię wyśmiała, uznała za szaloną i nienormalną. Niestety nie miałaś dowodu, żeby jej udowodnić jakże mylne spostrzeżenia. On pojawiał się rzadko, prawie nigdy. Zazwyczaj w ważnych dla ciebie wydarzeniach, pierwszym dniu szkoły, komunii lub nawet na studiach. Bywały także momenty kiedy tak po prostu cię odwiedzał. Za każdym razem był przez około 15 minut i znikał. Mało o nim wiedziałaś a mimo to tęskniłaś przez całe życie. Czekałaś na niego, tylko po to, żeby móc się przywitać pogadać chwilę i pójść. Twoja przyjaciółka nic o tym nie wiedziała i tyle. Poczułaś jak ktoś delikatnie cię szturcha w ramię.
- Wszystko w porządku? Dlaczego jesteś smutna? Coś się stało? - Zobaczyłaś swojego ukochanego anioła, tak unikatowego, tak nieznanego nikomu, tylko tobie. Jednak postanowiłaś skłamać i nie mówiąc mu powodu smutku. Chciałaś z nim rozmawiać o nim konkretnie. Dowiedzieć się czegoś. Wiedziałaś, że to nie najlepszy moment, ale nie miałaś dużo czasu.
- Ja... Nie jestem smutna. Po prostu nie lubię kiedy deszcze pada... - Brązowooki przechylił głowę w bok. Nie uwierzył ci.
- Powiedz mi prawdę _______. Spróbuję ci pomóc. - Rzadko widziałaś jak się uśmiecha. Teraz było to bardzo wyraźnie widać.
- Hmm... Miałam kole... przyjaciółkę...
- Miałaś?
- Tak, miałam, ale już nie mam, to proste... - Twój towarzysz przymróżył lekko oczy.
- Czemu już jej nie masz? -Spuściłaś głowę.
- Nikt nie jest ważniejszy od ciebie... - Wyszeptałaś. Brunet przybliżył się aby lepiej słyszeć.
- Możliwe, że według nich nie istniejesz, ale jesteś tu... - Zbliżył się jeszcze bardziej, bo bardzo szeptałaś.
- ... Siedzisz przede mną... to prawda, że często cię nie ma, ale... to jest nieważne, bo ty jesteś ważniejszy ode mnie i chcę wiedzieć jak najwięcej o tobie. Zawsze chciałam zadać ci pytanie dlaczego w ogóle mnie odwiedzasz... Do czego ja ci jestem potrzebna w życiu... - W pewnym momencie przestałaś mówić, bo brązowooki złapał cię za rękę i lekko pocałował w usta. Przybliżył się jeszcze bardziej i nagle przestał. Pocałunek trwał ze 3 sekundy. Miałaś podczas niego zamknięte oczy.
- Istnieję na tym świecie tylko dla ciebie, nie dla nikogo innego. Jesteś mi potrzebna abym nie umarł. Odwiedzam cię, bo moje życie nie ma bez ciebie sensu... Inni mnie nie widzą, tylko ty, lecz jestem prawdziwy... Zawsze byłem i będę. Dopóki mnie nie opuścisz i będziesz o mnie pamiętać... - Przytulił cię do siebie mocno. Odwzajemniłaś uścisk i odpowiedź, której najmniej się w tej chwili spodziewałaś. Twój przyjaciel nagle odsunął się od ciebie, bo do pokoju jak burza weszła mama.
- Okey, dziecko... Wiem, że masz depresje, ale mogłabyś mi o niej opowiedzieć. Wiesz przecież, że zawsze ci pomogę...Czekam tam na dole tak długo a ciebie nie ma. Co się z tobą dzieje?? - Szybko spojrzałaś na chłopaka stojącego teraz z założonymi rękami obok okna.
- Hę?
- Nie udawaj głupiej i po prostu powiedz to ci pomogę.
- ale to już jest nieważne... naprawdę
- Jak to nieważne???
- Tak nieważne, bo... już ktoś inny udzielił mi pomocy. - Twoja mama się wściekła tym razem.
- Nie mów, że to znowu ten twój zmyślony przyjaciel. Dziecko, ty jesteś już dorosła. To nie czas ani miejsce na takie głupoty!!!
- Rozumiem. Więc... Powiedz kiedy będzie na to odpowiednia pora... - Kobieta zaczęła wrzeszczeć na co brązowooki aż podskoczył w miejscu.
- Jego nie ma!!! Rozumiesz??? On NIE ISTNIEJE!!!
- Ależ mamo, on istnieje i stoi tuż obok ciebie. - Uśmiechałaś się cały czas. Chyba dostałaś jakiegoś wykrzywu twarzy od pocałunku. Zapomniałaś o wrednej przyjaciółce. Brunet znowu chwycił cię za rękę.
- Muszę już iść... - Zmartwiłaś się.
- A.... kiedy się zobaczymy znowu? -Twoja matka wytrzeszczyła oczy. Ona niczego nie widziała.
- Dziecko proszę cię przestań!! Tu nikogo nie ma poza nami!! - Chłopak uśmiechnął się tylko.
- Jutro będę... Obiecuję... - Wyszeptał ci do ucha, po czym pocałował w czoło i zniknął tak szybko jak się pojawił. Kobieta widząc, że nic z tym nie zrobi opadła na podłogę i zaczęła płakać...
*Teraźniejszość*
- Dobrze, ale skoro "on" był już tam wcześniej zanim pani przyszła, to nie wiedziała pani o co chodzi dokładnie...
- Nie, nie wiedziałam.
-Co się wydarzyło po incydencie?
- Próbowałam ją przekonać, że go nie ma i żeby o nim zapomniała na próżno. Cały czas chodziła szczęśliwa. Podobno od tamtego dnia odwiedzał ją codziennie oraz ona zaczęła o nim rozmawiać coraz częściej.
- I tak było przez ostatnie 2 lata?
- Tak, lecz dopiero wczorajsza sytuacja zadecydowała o przyjściu tutaj i podjęciu odpowiednich kroków.
- Cóż to za sytuacja?
- Otóz wczoraj moja własna córka wyszła z domu dosyć późno w nocy. Poszłam za nią. Po jakimś czasie ją zgubiłam a kiedy ją odnalazłam była nieprzytomna i zimna. Leżała na brzegu pobliskiej rzeki. Zadzwoniłam po pogotowie. Na szczęście nic jej nie było. Lekarze stwierdzili, że to cud, że nie zginęła.
- Więc... pani córka rzuciła się z mostu prosto do rzeki?
- Nie widziałam tego, ale jestem pewna, że tak było. Właśnie dlatego jestem tu dziś u pana... - Oderwałaś się od drzwi. Wyszłaś na korytarz, na którym miałaś na nich czekać. Aish! To nieprawda. Nie rzuciłam się z mostu!! Nie jestem aż tak głupia. On nie jest duchem, że mogłabym go spotkać dopiero w niebie! On istnieje!!! Po całej rozmowie, twoja mama i doktor powiadomili cię, że jedziesz do "specjalnego" zakladu, gdzie pozbędziesz się tego problemu. Z tą różnicą, że ty nie masz żadnego problemu, bo nie wymyśliłaś sobie tego. Nie chciałaś nigdzie wyjeżdżać.
- Idź z nimi... - Usłyszałaś za sobą znajomy głos.
- Ale... - Wyszeptałaś, żebyś nie miała jeszcze większych problemów.
- Idź, przecież będę z tobą... zawsze... - Wierzyłaś mu. Pojechałaś z nimi do ośrodka dla świrów. Twoi rodzice płakali i mówili, że wszystko będzie dobrze. Nikomu już nie ufałaś poza twoim aniołem. Tak, to świetne określenie. On był twoim aniołem w ludzkiej skórze. Nikt go nie widział poza tobą. Jak się później okazało nie tylko on zwraca na ciebie uwagę. Twoi starzy znajomi, potwory z pod łóżka, których tak strasznie się kiedyś bałaś teraz powróciły i próbowały cię zepchnąć z mostu do rzeki. Jednak brunet cię uratował. Sprawił, że nadal żyłaś i znalazła cię matka. Zawdzięczasz mu życie. Przed twoim nowym pokojem stanęłaś i odwróciłaś się w stronę rodziców.
- Wiem, że to pożegnanie, ale to wy będziecie tego wszystkiego żałować. Nie przyszłam tu bo będzie mi tu lepiej. Przyszłam tu, bo Sehun mi tak kazał, a on chce dla mnie jak najlepiej. Nigdy mi nie wierzyliście i teraz też mi nie uwierzycie. On istnieje naprawdę i gdyby nie jego pomoc wasza kochana jedyna córka już leżałaby w kostnicy czekając na pogrzeb. Poddam się wszelkim badaniom psychicznym nie dla was, tylko dla niego... - Po swoim monologu zamknęłaś drzwi z hukiem.
W psychiatryku spędziłaś resztę swojego życia. Nie bałaś się przyznawać do swojego chłopaka, wręcz przeciwnie chwaliłaś się tym, że go masz i , że jest taki kochany. Twoi rodzice zawiedzeni, że terapia nie pomogła przestali cię odwiedzać. Spodziewałaś się tego po nich. Sehun starzał się w tym samym tempie co ty, więc nie było żadnego problemu. Ochraniał cię przed złem jakie czychało na ciebie wszędzie. Byłaś z nim do końca życia...
_________________________
Końcówka już taka trochę wymuszona, ale jest :))) Wiem, że trochę depresyjny, ale chyba da się przeczytać. Dzięki za pomoc wyimaginowanykotbitch:3
Scenariusz napisany dla Ren Choi Haden :))
Pozdrowionka~ :**
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przy końcu zachciało mi się płakać... Cudo!Życzę weny❤
OdpowiedzUsuńTo.. to było piękne. Niespotykane. Na prawdę, nie spodziewałam się czegoś takiego. Wielki szacunek za taką twórczość :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!