To jeden z moich
scenariuszy typu „Czemu by nie dodać do opowiadania czegoś zupełnie
nieistniejącego/fantastycznego??”
*Uwaga! Wiem, że się mnie zaraz uczepią. Zdaję
sobie sprawę, że po samobójstwie nie trafia się do nieba (chyba), ale
przypominam, że jest to mój pomysł i fabuła.*
Scenariusz napisany dla Nutella ;)
Enjoy~
Wtorek. Było już chwilę po północy, a ty wciąż siedziałaś w
parku. Nie miałaś najmniejszej ochoty wracać do domu. Spóźniałaś się już dobre
kilka godzin, więc tym bardziej bałaś się zobaczyć swojego ojca. Mamy już dawno
z wami nie było. Umarła na twoich oczach, gdy ty – mały berbeć – miałaś
zaledwie 8 latek. Kiedyś chciałaś mieć siostrę, żeby nie być aż taką samotną.
Jednak szybko odsunęłaś od siebie tę myśl, wiedząc, że tata zrobiłby jej to
samo co tobie. Po śmierci żony po prostu się stoczył. Jakby z górki. Zatrzymał
się dopiero na alkoholu. I tak zostało do teraz. Minęło 10 lat. Ty nadal z nim
mieszkałaś. Nie pojmowałaś jak mogłaś nie uciec wcześniej. Przecież on stawał
się niebezpieczny. Gdy napity wracał do domu, ty już wiedziałaś, że tę noc
spędzisz z nim… w jednym łóżku… A jeśli nie, okaleczy cię na tyle boleśnie, że
nie będziesz mogła się ruszać. Tak mijały te wszystkie dni. Spokojne dni,
okropne noce… Byłaś niepełnoletnia, ba… nadal jesteś. Zostało kilka dni do
twoich urodzin.
- Emmm przepraszam. – Szturchnęłaś go lekko palcem.
Mężczyzna od razu się obudził i ziewnął. Przetarł powieki i wstał, rozciągając
się.
- Jak długo spałem? – Spytał się. Nie wiedziałaś czy to do
ciebie i nie wiedziałaś, czy możesz mu odpowiedzieć.
- No może kilka minut… - Powiedziałaś zdezorientowana.
Odwrócił się do ciebie, słysząc twój głos. Stanął prosto i wylustrował cię
ciekawskim wzrokiem. Poczułaś się co najmniej niezręcznie. Chłopak myślał się
przez chwilę. Patrzyłaś się na niego i zastanawiałaś co robi. On podszedł do
ciebie i zaczął ci machać ręką przed twarzą. Od razu się speszyłaś i odsunęłaś
do tyłu.
- Ej co ty robisz?! – Wrzasnęłaś.
- Przepraszam, musiałem sprawdzić. – Nabąknął szczęśliwy.
- Co sprawdzić?
- Czy mnie widzisz. – Odpowiedział prawie natychmiast.
- Nie jest aż tak ciemno. – Prychnęłaś. Czy on cię uważa za
głupią.
- Nie o to chodzi. – Zaśmiał się i przysiadł się do ciebie.
Uznałaś go za świrusa, ale niech siada. Pewnie ma tak samo nieciekawe życie jak
ty. Nastała chwilowa cisza, podczas której on nad czymś myślał. Spojrzałaś na
niego ukradkiem, żeby stwierdzić, że jest bardzo przystojny.
- Jak masz na imię? – Spytał. Wzdrygnęłaś się słysząc tak
nagle to pytanie. Rozsądek podpowiadał ci żeby nie odpowiadać, ale kto by go
teraz słuchał. I tak zaraz miałaś iść na most i podjąć jedyną - twoim zdaniem –
racjonalną decyzję w swoim życiu.
- _____________. -
Powiedziałaś.
- A ja Luhan. – Odpowiedział. – Czego byś najbardziej
chciała? – Zadał drugie pytanie.
- Że co?
- Czy jest coś o czym marzysz. – Wytłumaczył. Po co chce to
wiedzieć. To nie jest nikomu w tej chwili potrzebne.
- Po co mówić o tym czego by się chciało, skoro to i tak się
nie spełni. – Wyszeptałaś. Luhan usłyszał wszystko na co tylko prychnął.
Uznałaś to za zniewagę.
- Co? Nie odpowiedziałam na twoje pytanie, a ty już na mnie
prychasz? – Zbulwersowałaś się.
- Nie o to chodzi. – Szybko zaprzeczył, trochę
przestraszony. – Mówisz, że to się nie spełni, ale czasem zdarzają się wyjątki.
– Mówił powoli i bardzo przekonująco.
- Mimo, że każdy jest kowalem swojego losu, niekiedy są
ludzie… a może nie ludzie… emmm jesteśmy my, którzy pomagają ludziom spełnić
ich najskrytsze sny. – Wytłumaczył.
- Jesteś dziwny, nie rozumiem cię. – Odpowiedziałaś
natychmiast. Mężczyzna westchnął.
- Jestem tu, aby spełnić twoje 3 życzenia. – Objaśnił tak,
że każdy by w tej chwili zrozumiał. Ty na to wybuchłaś śmiechem. Nie mogłaś się
po prostu powstrzymać. Spotkałaś napitego chłopaka, który wmówił sobie, że jest
dżinem. Złapałaś się za brzuch, bo powoli zaczynał cię boleć. Luhan patrzył na
ciebie z powagą w oczach dopóki nie przestałaś się śmiać.
- Hahaha to było dobre… - Wycedziłaś po chwili.
- To nie żart. – Powiedział.
- Koleś, co ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś dżinem? To
gdzie masz…. No nie wiem… Gdzie masz swoją lampę? – Skleciłaś na szybko jakieś
pytanie.
- W jakich czasach ty żyjesz? To jest XXI wiek. Na cholerę
mi lampa. – Odpowiedział zdenerwowany. Po tym ucichłaś. Siedziałaś tak przez
chwilę myśląc o tym co powiedział.
- No cóż, dzięki za rozmowę Luhan. Fajnie było się z ciebie
pośmiać, ale teraz muszę już iść. – Odpowiedziałaś i wstałaś szybko.
- Dokąd idziesz? – Zdążył spytać.
- Sama nie wiem, dokąd trafię po tym co zrobię. – Nabąknęłaś
tylko i poszłaś przed siebie. Nie widziałaś już przerażonej miny swojego
znajomego. Byłaś zdeterminowana, poza tym nic innego ci nie zostało. Kiedy
spojrzałaś w dół na moście, poczułaś jak uginają się pod tobą nogi. To nie takie proste jakby się wydawało.
– Pomyślałaś. Kilka minut temu – pewna siebie, teraz – trochę mniej.
Westchnęłaś i próbowałaś uspokoić swój oddech. Postawiłaś nogi na barierkach.
Jedyne co wystarczyło zrobić, to się wychylić.
- Tak jak w Titanicu…Z tą różnicą, że ja spadnę i nikt nie
będzie mnie ratował. – Powiedziałaś do siebie. Zamknęłaś oczy i ujrzałaś swoją
mamę. Ten jedyny moment, który pamiętasz z życia z nią. Ty leżysz w łóżku, ona
czyta ci książkę. Nie kojarzysz o czym ona była. Wiesz jedynie, że właśnie
skończyła ją czytać, całuje cię w czoło i gasi światło…Tyle pamiętasz…
- Po drugiej stronie będzie lepiej… - Szepnęłaś do siebie i…
wychyliłaś się. Ciężar przeniósł się na górną część twojego ciała i zleciałaś
prosto w dół. Wstrzymałaś oddech po czym uderzyłaś z całą siłą w dno jeziora.
Było na tyle późno, że nikt tego nie widział. Nikomu nie powiedziałaś, że
idziesz skoczyć. Straciłaś przytomność, a kilka minut później utonęłaś na samym
środku jeziora.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Dzień dobry pani. – Usłyszałaś ciche echo, które cię
witało. Jakieś głosy w twojej głowie mówiły do ciebie. Otworzyłaś oczy i… no
właśnie. Otworzyłaś oczy… Czy ty czasem nie umarłaś??
- Wszystko w porządku? – Znów usłyszałaś ten głos mówiący do
ciebie. Przed oczami miałaś światło, do którego stopniowo się przyzwyczajałaś.
Po kilku sekundach zobaczyłaś przed sobą chłopaka. Krótkie, czarne włosy, miła
twarz, nieskazitelnie czysta, całe białe ubranie.
- Wszystko w porządku? – Spytał po raz drugi. Poczułaś, że
leżysz na czymś miękkim. To łóżku. Całe białe… I byłaś w jakimś pokoju, też
całym białym. Ogólnie to wszędzie była biel. Spojrzałaś na swoją piżamę. Czemu mam na sobie piżamę? Białą?
- ___________. – Chłopak zawołał cię po imieniu. Przecież go
nie znasz. Skąd cię zna?
- T…tak? – Zareagowałaś w końcu.
- Jak się czujesz? – Spytał z troską. Martwił się o ciebie,
ale kto to do cholery jest???
- Co ja tu robię… - Szeptałaś do siebie. Oczywiście on
siedział na tyle blisko, że wszystko słyszał.
- Gdzie jest to ”tu”. Dlaczego mam piżamę i…i jest dzień. –
Spojrzałaś za okno. Słońce jasno świeciło.
- Ale wtedy była noc i ja spadłam… w dół. – Nie mogłaś
uwierzyć w to gdzie byłaś. Nie wiedziałaś nic. Ty przecież umarłaś.
- Odratowali mnie? – Spytałaś już głośniej i na to chłopak
się zaśmiał.
- Daj spokój. Pewnie, że nie. Jesteś martwa. – Odparł z
uśmiechem. Spojrzałaś na niego przerażona jego reakcją. Jak on może mówić o
śmierci z takim wyszczerzem. Ba, przecież ty mówisz, czujesz, poruszasz się. O
co chodzi…
- Co to za miejsce? – Twój towarzysz wstał i wyciągnął do
ciebie rękę. Nie wiedziałaś co zrobić. Znasz ten gest. Wiesz, że on chce, żebyś
poszła z nim, ale dokąd… Niepewnie zeszłaś z łóżka, cudem pełna sił i zdrowa.
Podałaś mu dłoń i ruszyłaś za nim. Wyprowadził cię ze śnieżnego pokoju do
śnieżnego korytarza. Czemu wszystko
tutaj jest białe??? Zastanawiałaś się. Poszliście schodami w dół, chociaż
obok była winda. Po drodze czytałaś wszystkie znaki. Było ich mnóstwo a były to
głównie imiona i nazwiska ludzi, których nie znałaś. Na każdym piętrze
znajdował się ten sam drogowskaz. Kierował on do kostnicy. Każde piętro,
oddział. Wszędzie ten sam napis. Zeszliście na sam dół. Policzyłaś, że spałaś
na szóstym piętrze a schodząc wcale się nie zmęczyłaś. To dziwne. Chłopak przeprowadził cię przez recepcję i wyprowadził
na dwór. Kiedy to zobaczyłaś oniemiałaś z wrażenia. Znajdowałaś się w swoim
rodzinnym mieście, w Seulu. Mieszkałaś tu całe życie, a budynek, z którego
wyszłaś to szpital miejski. Nie rozpoznałaś go przez tą nieskazitelną biel
otaczającą wszystko. Brudne ulice, pozamykane sklepy, zepsute latarnie. Obraz
otoczenia zmienił się, choć to nadał był Seul. Niestety odpowiedź na pytanie
„gdzie jesteś” nie ułatwiła ci zrozumienia całej tej sytuacji. Wręcz
przeciwnie. Pogorszyła całą sprawę. Przyjrzałaś się twojemu towarzyszowi.
Wyglądał trochę jak anioł. Jakby nie człowiek. Wyczuł, że mu się przyglądasz,
więc podszedł do ciebie spokojnie.
- Ah racja. Zapomniałem się przedstawić. Możesz mi mówić
Lay. – Powiedział przyjaźnie patrząc ci prosto w oczy. – Wybacz, że tak od razu
sprowadziłem cię na zewnątrz.
- N..Nic się nie stało. – Zająknęłaś się przy nim. Skłamałaś.
Dużo się stało. Nic nie było tak jak powinno być.
- Czy to na pewno Seul? – Spytałaś niepewnie. Miałaś
wrażenie, że tak. Chociaż nie byłaś pewna.
- Seul? Nieeeee… To coś większego… Coś co wykracza poza
wyobraźnię zwykłych ludzi. To świat przeznaczony tylko dla ciebie.
- Więc co to takiego?
- To jest niebo… - Skończył Lay. – Miejsce idealnie, w
którym zawsze jest czysto i schludnie, gdzie słońce nigdy nie zachodzi i gdzie
się nie męczysz… – Opowiadał dalej. Słuchałaś go, ale myślami byłaś przy
niebie. Zawsze zastanawiałaś się czy istnieje. Jednak kiedy skakałaś do
jeziora, ta kraina była ostatnią rzeczą, o której mogłaś pomyśleć. Seul w
lepszej wersji. Tak wygląda dla ciebie niebo…
- Skoro to jest niebo to… kim ty jesteś? – Spytałaś jeszcze
o coś co cię korciło. To rzeczywiście jest anioł?
- Jestem twoim przewodnikiem. Jedyne zadanie jakie dostajesz
tutaj to przedstawienie tego miejsca nowo przybyłemu. Każdy kiedyś to zrobi. Ty
również, kiedy już ci wszystko wytłumaczę i się oswoisz. – Odpowiedział
uśmiechnięty. Odwróciłaś się i przyglądałaś się szpitalowi.
- Tam jest tylko jeden oddział – Kostnica. Tutaj nikt nie
choruje?
- Zgadłaś. Ten budynek służy tylko i wyłącznie do
przebudzenia się po śmierci. Chodź, musimy iść dalej. – Popchnął cię żebyś szła
do przodu.
Przechodziłaś przez to samo miasto, jednak w zupełnie innym
wystroju. Każdy się z tobą witał jakby wszyscy się znali, a tak przecież nie
było. Szłaś koło dobrze znanych ci sklepów, ale patrzyłaś na nie jakby były ci
obce. Ta biel, niewiadomo dlaczego denerwowała cię. Przez ten kolor wszystko
było takie samo. Nic się nie wyróżniało. Jedyna rzecz jaka przykuła twoją uwagę
to twój własny dom. Kiedy go zobaczyłaś przestraszyłaś się, bo wróciłaś myślami
do swojego ojca. Jednak teraz jesteś w zupełnie innym świecie. Lay nic nie
mówił. Jedynie odpowiadał na twoje pytania. To też wydawało ci się dziwne.
Stanęłaś przed budynkiem z promyczkiem nadziei w sercu. Ona tam jest?
- Ty nie wiesz, czy moja mama tu trafiła, prawda? – Spytałaś
swojego przewodnika.
- Wybacz, nie wolno mi ingerować w twoje prywatne życie. –
Odparł i po raz pierwszy od kiedy go poznałaś posmutniał. Popatrzyłaś znowu na
ten dom. Tu wszystko jest możliwe.
Równie dobrze mogła tu nie trafić, lub wyprowadzić się. Bałaś się. Tak
cholernie bałaś się zajrzeć i sprawdzić czy masz rację. Nawet jeśli to co byś
jej powiedziała… Minęło 10 lat. Ona nie wie jak wyglądasz. Mimo, że miałaś tyle
wątpliwości uśmiechnęłaś się. Istnieje życie po śmierci. Idealne życie. Gdzie
twoja mama może robić to co zawsze chciała. To pocieszające. Po chwili
rozmyślania zdecydowałaś, że chcesz za wszelką cenę postawić stopę w tym domu.
Weszłaś przez otwartą furtkę do ogrodu. Zawsze była otwarta, ale nigdy nikt cię
nie okradł. Stanęłaś przed drzwiami i nagle coś cię trafiło.
- Nie mam kluczy! Szlag! – Nie spodziewałaś, że kiedyś będą
ci aż tak potrzebne.
- Po co? Wszystkie drzwi w niebie są zawsze otwarte… -
Powiedział Lay rozwiewając wszelkie wątpliwości.
- Jak to? Przecież to niebezpieczne.
- Czemu niebezpieczne? Nic tu nie jest niebezpieczne. Tu
wszyscy się kochają. Nie okradamy się, bo każdy ma to czego chce. – Naprostował
cię z uśmiechem na ustach. Nie wiedziałaś dlaczego, ale denerwował cię ten jego
wyszczerz.
-Dobrze skoro tak… - Zaczęłaś, ale już nie skończyłaś, bo po
prostu pchnęłaś drzwi a one się otworzyły. Zajrzałaś do środka. Było pusto… no
i oczywiście biało. Niepewnie weszłaś w głąb korytarza.
- Halo? Ktoś tu jest? – Krzyknęłaś. Nie usłyszałaś nikogo.
Przeszłaś do niegdyś twojego salonu. Ułożenie mebli takie samo, śnieg wszędzie.
Nic się nie zmieniło. Poza jednym zdjęciem. Stało na komodzie obok telewizora.
Pokazywało całą waszą rodzinę. Podejrzewałaś, że zostało zrobione, kiedy miałaś
z 5 lat. Rodzice stali i obejmowali się a mama trzymała cię już śpiącą na
rękach. Nie widziałaś wcześniej tej fotografii. Nigdy nie wiedziałaś, że można
się rozpłakać z tak błahego powodu. A jednak… Poczułaś jak łzy napływają ci do
oczu. Pociągnęłaś nosem i wytarłaś ręką kilka kropel spływających ci po twarzy.
- Witaj. Chcesz może coś zjeść? – Usłyszałaś za sobą kobiecy
głos. Odwróciłaś się, nie wierząc własnym uszom. W drzwiach od kuchni stała
wysoka kobieta ubrana w kuchenny fartuszek. Wyglądała tak samo jak 10 lat temu.
Uśmiechała się przyjaźnie.
- Mam mnóstwo jedzenia. Możemy zjeść razem. – Powiedziała
wesolutko. Stałaś jak wryta i patrzyłaś na nią. Po chwili kobieta zaśmiała się.
- Jesteś tu nowa, prawda? Spokojnie. To normalne. –
Odpowiedziała. Ona mnie nie zna. Nie
rozpoznała mnie… moja własna mama… ona tu jest. Została w tym samym miejscu.
Ja, ja… W tej chwili nie wytrzymałaś i rozpłakałaś się padając na kolana.
Przestraszona rodzicielka pomogła ci wstać. Nie mogłaś przez chwilę złapać
oddechu.
- Jak się nazywasz, dziecko? – Spytała mama jak już usadziła
cię na fotelu.
- Ja jestem… - Chciałaś się przedstawić, ale pomyślałaś, że
przecież ją zawiodłaś… Masz prawie 18 lat. I jesteś w niebie. Gdybyś
powiedziała jej prawdę załamała by się. Twój ojciec, twoje samobójstwo. Ona
teraz jest szczęśliwa. Po co ją dołować? To idealne miejsce przestanie dla niej
istnieć. Jej własna córka skoczyła z mostu w nastoletnim wieku. Nie pozwolisz
aby jedyna dobra osoba w twojej rodzinie przestała taką być.
- Nie wiem… - Powiedziałaś po chwili. Kobieta nawet się nie
zdziwiła.
- Spokojnie, nie musisz mi mówić. Takie miejsce działa na
każdego inaczej. – Odparła i zabrała się za robienie jedzenie.
- Więc będzie nas trójka na obiedzie.
- Trójka? Jak to trójka? – Spytałaś zdziwiona. Ona kogoś ma? Zastąpiła tatę? W niebie tak
można?
- Przyjdzie chłopiec, który czasem mnie tu odwiedza. Jest
bardzo wyjątkowy. – Zaczęła mówić. – Potrafi poruszać się między niebem a
ziemią. – Odpowiedziała.
- Rozumiem. A czy… opowie mi pani o sobie? – Spytałaś
grzecznie. Chciałaś wiedzieć jak żyje jej się przez te 10 lat. Dokładnie w tej
chwili zauważyłaś, że Lay zniknął. Nie widziałaś go od wejścia do domu. Czyżby
już spełnił swoją rolę? Może uznał, że jesteś już wystarczająco doinformowana…..
Byłaś w niebie od jakiś 4 godzin. W tym czasie dowiedziałaś
się tylu rzeczy, że sądziłaś, że już nic cię nie zdziwi.
Ani to, że nie ma pieniędzy, każdy ma to co chce,
ani to, że nikt się nie starzeje.
A jednak nigdy byś nie przypuszczała, że chłopcem, który
przyjdzie na obiad będzie Luhan – pijak, którego poznałaś za życia. Wasze
drugie spotkanie nie zaczęło się zbyt obiecująco. Bowiem już miałaś siadać do
stołu, gdy zjawił się on. Mama przyszła żeby go powitać. Po tym stanął jak
wryty patrząc się na ciebie a ty nie trafiłaś w krzesło i spadłaś prosto na śnieżno-białą
podłogę. Szybko się podniosłaś. Mężczyzna podszedł do ciebie i już miał zrobić
najgłupszą rzecz, jaką dało się w tej chwili zrobić.
- Oo, nie sądziłem, że cię tu spotkam ___AAAAUUU!!
– Chciał powiedzieć twoje imię, kiedy ty gwałtownie kopnęłaś
go w piszczel a on upadł na ziemię. Rodzicielka patrzyła na was ze strachem.
Wytłumaczyłaś, że to przez nie pozałatwiane sprawy na ziemi. Nie do wiary, że w
to uwierzyła. Wszyscy usiedli do jedzenia, ale ty nagle straciłaś apetyt.
- Czemu nie jesz? Nie smakuje ci? – Mama wydawała się być
zmartwiona twoim stanem. Luhan patrzył na was w ogóle się nie odzywając. Byłaś
mu za to wdzięczna. Chciałaś mu zadać mnóstwo pytań, ale nie teraz. Miałaś
nadzieję, że na nie odpowie. Może orientuje się bardziej niż Lay.
- Przepraszam. Jeszcze nie oswoiłam się z tym miejscem. –
Tym razem nie skłamałaś. Dla innych to miejsce idealne, dla ciebie – kraina
bieli i trupów.
- Mogę pójść do pokoju? – To pytanie wydawało by ci się
głupie, ale nie tutaj. Tutaj są wszyscy mili, więc kobieta pozwoliła ci iść nic
przy tym nie mówiąc. Pobiegłaś sprintem do swojego pokoju i padłaś na białe
łóżko.
- CZEMU WSZYSTKO TUTAJ JEST BIAŁE!?!? – Wykrzyczałaś w
poduszkę. Nie rozumiałaś tego. Niby idealny świat, ale dla nich. Nie dla
ciebie. Nie odnajdywałaś się tutaj. Byłaś jeszcze bardziej samotna, niż za
życia.
- YAAAAAA!!! – Wrzeszczałaś w poduszkę.
- Nie wyżywaj się. To przecież niebo. – Usłyszałaś głos
Luhana. Przyszedł tu za tobą.
- Co powiedziałeś mamie, że cię tu puściła? – Spytałaś
ciekawa, jak to zrobił.
- Ah więc to twoja mama… To dlatego mnie kopnęłaś. Nie
chcesz żeby się o tobie dowiedziała. – Mówił a tobie wcale nie było lepiej. –
Było nie skakać z mostu i się nie zabijać. – Przysiadł się do ciebie.
- Nie miałam innego wyjścia. Musiałam to zrobić. –
Odpowiedziałaś broniąc się. – A ten świat to nie jest niebo. Nie wiem czy to ja
jestem jakaś inna czy to ta kraina, ale... mimo to, że jest tu moja mama nie
chcę tu zostać. Każdy się ze mną wita, choć nikogo nie znam. Wszystko ma ten
sam kolor, nic nie jest oryginalne. Tu jest… nudno… Nie czuję bólu, zmęczenia,
strachu. Tęsknię za tymi uczuciami. Jestem martwa. – Wyszeptałaś ostatnie
słowa.
- Nie miałam wyboru… - Dokończyłaś.
- Miałaś mnie. – Odpowiedział Luhan. – Miałaś 3 życzenia.
Mogłaś żądać czego chciałaś. Jednak ty nie uwierzyłaś mi i odeszłaś.
- I ty się zabiłeś żeby tu trafić? – Spytałaś z
niedowierzaniem.
- Ja jestem żywy. To ty jesteś trupem, który nie ma bladego
pojęcia co zrobił.
- Nie dołuj mnie!! – Wsadziłaś głowę w poduszkę, żeby się
udusić, ale to nie działało. Nie mogłaś się zabić w niebie. On miał rację.
Dopiero teraz wiedziałaś, że siedzi przy tobie dżin. Akurat w tym momencie to
on wydał ci się najnormalniejszą osobą w
tym miejscu.
- Zazdroszczę ci. – Przyznałaś. – Możesz tam wrócić. Na
ziemię i spełniać życzenia innym. Ja tu zostanę na wieczność. – Zapadłaś się
pod ziemię. Teraz gdybyś nadal żyła mogłabyś spać nawet pod mostem byleby tu
nie trafić. Nie masz nikogo. Wcześniej też nie miałaś, ale wolałaś tamto życie.
Na pewno było ciekawsze.
- Nie musisz zostawać tu na wieczność… - Powiedział po
chwili mężczyzna.
- A co? Jest jakiś dłuższy okres czasu niż wieczność? –
Spytałaś dla zabawy. Luhan pociągnął cię do siebie, tak że teraz siedziałaś
koło niego.
- Skoro tu jestem… i ty również, dam ci szansę. Masz 3
życzenia. Czego najbardziej pragniesz? – Spytał i uśmiechnął się przyjaźnie. Przez
chwilę przetwarzałaś informację. On zrobi to dla ciebie? Ty, która była dla
niego taka wredna… On może cię stąd zabrać. Masz aż 3 życzenia. Nie
zastanawiając się przytuliłaś go z całej siły. Uwierzyłaś we wszystko.
Wiedziałaś na co wykorzystać 2 pierwsze życzenia. Mężczyzna zdziwił się twoją
nagłą bliskością, ale nie przeszkadzało mu to. Odwzajemnił uścisk i wtulił
głowę w twoje długie włosy. Oddychałaś miarowo i było ci coraz cieplej. Wpadł
ci do głowy pomysł na ostatnie życzenie, lecz… bardzo ryzykowny. Jednak bardzo
chciałaś żeby i to się spełniło.
- Więc ________... – Zaczął Luhan, nie odrywając się od
ciebie.
- O czym marzysz? – Zadał to pytanie, na które ty układałaś
odpowiedź przez ostatnie kilka minut. Westchnęłaś, wiedząc, że musisz wszystko
dobrze ułożyć w zdania.
- Moim pierwszym życzeniem jest, żebym była żywa. Żeby
sytuacja na moście w ogóle nie miała miejsca…
Po drugie, chcę aby moja rodzina była taka jak dawniej,
kochający rodzice z ich grzeczną córką…
I moje trzecie życzenie… Chcę… abyś został przy mnie… -
Szeptałaś mu do ucha swoje życzenia. Na ostatnim zdaniu zawahałaś się, ale
przecież on cię spytał „o czym marzysz”. W tej chwili marzyłaś o nim. Nie
wiedziałaś czy może się to spełnić, ale nic innego ci do głowy nie
przychodziło. Nie pamiętasz czy ci odpowiedział, nie pamiętasz czy przestałaś
go przytulać. Jakby w tamtym momencie urwał ci się film. Film to mało
powiedziane. Twój koszmar się skończył. I tak obudziłaś się w swoim łóżku. W
domu. Otworzyłaś szeroko oczy dostrzegając wszystkie kolory tęczy. Spojrzałaś
na swoją piżamę. Wszystko w kolorach… Tak jak dawniej. To twój pokój, w którym
nic się nie zmieniło. Te samo łóżko, wszystkie meble, ubrania w szafie. Za
oknem wschód słońca. To znaczy, że była już noc. Nie ma ciągle południa. Na
twojej twarzy pojawił się uśmiech. Wyszłaś na balkon pooddychać brudnym
powietrzem. Jest tak jak dawniej. Jest poniedziałek. Zaraz… chwila. Jest
poniedziałek? Spojrzałaś na wyświetlacz w telefonie.
- Jak to jest poniedziałek?? – Powiedziałaś. Obudziłaś się dzień
przed swoim samobójstwem, które nie miało miejsca. Nie miało miejsca naprawdę?
Czy miało miejsce, ale we śnie… Spanikowałaś. Czyżby to wszystko ci się śniło?
Całe twoje 10 lat w jedną noc…
Pijany ojciec…
nieżywa matka....
samobójstwo…
idealny świat…
Luhan…
To było naprawdę… czy…
tylko…
Zbiegłaś szybko na dół schodami. Myślałaś, że się
rozpłaczesz. Przeszukałaś wszystkie pokoje. Nie ma nikogo. Zostałaś sama…Usiadłaś
na krześle. Teraz było jeszcze gorzej. Nikt. Żadnej żywej duszy. Nieżywej też
nie. Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Nie chciałaś otwierać. Nie miałaś na to
ochoty. Jednak ktoś był tak natrętny, że w końcu się przemogłaś i podeszłaś do
drzwi. Otworzyłaś je i natychmiast wytrzeszczyłaś oczy w zdumieniu.
- Aleś ty przestraszona… Twoi rodzice pojechali na zakupy. –
Powiedział Luhan opierając się o framugę drzwi. Uśmiechał się wrednie. W tamtej
chwili jednocześnie cieszyłaś się, że spełnił życzenia, a zarazem chciałaś mu
skopać tyłek. Spełnił wszystkie 3 życzenia?
- Spełniłeś wszystkie życzenia? – Spytałaś z niedowierzaniem.
Chłopak podszedł do ciebie bliżej.
- Tak, a w ogóle to dzień dobry. – Powiedział. Chwycił cię rękoma
za podbródek i czule pocałował w usta. Byłaś bardzo zdziwiona jego zachowaniem.
Kiedy mówiłaś, że chcesz żeby został z tobą, chodziło ci raczej o braterstwo, a
nie o związek. Jednak czując smak jego ust na swoich, wątpiłaś czy teraz
mogłabyś mu wytykać jego błąd.
- Dziękuję… – Wyszeptałaś cicho. – że naprawiłeś moje życie…
- Przytuliłaś się do niego, patrząc jak twoi rodzice podjeżdżają autem na parking.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na moim zegarku wybiła godzina 01:40. Mam wielką satysfakcję, że zaczęłam to i skończyłam w niecałe 6 godzin ^^
Dobranoc~
Woow, naprawdę oryginalne i bardzo pomysłowe ;3
OdpowiedzUsuń