niedziela, 29 listopada 2015

Vernon (SEVENTEEN) "Mission impossible"





Enjoy~

Wybiła godzina 04:00, kiedy dotarłaś do ruin jednej z kamienic w starej dzielnicy Seulu. O tej porze brak tam jakichkolwiek oznak życia. Dla ciebie jest to czas na pracę i to nie byle jaką. Jakby nie patrzeć, masz jedną z najważniejszych i najtrudniejszych stanowisk w dotychczasowych czasach. Dobrze ci za nią płacą, jesteś objęta pełną opieką zdrowotną i masz dostęp do ściśle tajnych danych. Jakie są jednak minusy takiej pracy? Gdybyś miała wymienić najważniejsze z nich to na pewno wspomniałabyś o ruchomych godzinach pracy, długim czasie wykonania jednego zlecenia, no i oczywiście o możliwości zostania zastrzeloną, pobitą, zgwałconą, spaloną, utopioną i w konsekwencji martwą. Nikt normalny by się na to nie godził, gdyby nie fakt, że przygotowania do takiej pracy rozpoczęłaś już od chwili narodzin. Bez tej roboty nie umiałaś żyć. To była część ciebie, a w dodatku byłaś w tym bardzo dobra. Czemu miałabyś zrezygnować?





- Praca. - Powiedziała twoja przyjaciółka, kiedy weszłaś i nawet się z nią nie przywitałaś. - Cały czas tylko praca. Nie możesz odpocząć trochę, prawda?
- Nie. - Odpowiedziałaś wesoło. - To moje życie. - Stwierdziłaś po chwili.
- Wiesz, że ta posada nie jest wieczna? Kiedyś się zestarzejemy i będziemy zostaniemy wymazane z tego miejsca. Wtedy będziemy musiały znaleźć coś równie ważnego, co zastąpi pustkę. - Przystanęłaś na chwilę, bo wiedziałaś, że ta rozmowa tak szybko się nie skończy.
- Co na przykład?
- Miłość. - Walnęła szybko. - Jedna, jedyna prawdziwa, która się nigdy nie skończy. - Spojrzałaś na nią pół okiem.
- Ile ty romansów czytasz? Jesteś straszną marzycielką. Żyjemy w prawdziwym świecie, w którym nie ma miłości niczym z bajki. - Pstryknęłaś palcami przed jej twarzą, po czym udałaś się w drogę po zlecenie.
- Pff... jeszcze kiedyś się zakochasz unnie... i wtedy dopiero zobaczysz, że istnieje coś ważniejszego niż praca. - Prychnęła młodsza i także odeszła.




- Zadanie, które mam ci do zlecenia, nie jest wbrew pozorom takie proste. - Powiedział pan Lee, kiedy zobaczył twój wyraz twarzy. Dostałaś tak banalne zlecenie, że nie mogłaś w to uwierzyć.
- Sunbae, proszę. Daj mi coś co jest zgodne z moim poziomem doświadczenia w tej pracy. - Poprosiłaś. - Nie po to tyle lat szkolono mnie na szpiega - zabójcę, żebym teraz dostała zadanie zabrania jakiegoś świecidełka dziesięciolatce. - Twoje słowa idealnie opisały cel tego zlecenia. Mała dziewczynka z bogatej rodziny na swoje urodziny dostała naszyjnik z brylantem, w którym ukryty jest nośnik pamięci z danymi o wszystkich zabezpieczeniach kraju. Twoim zadaniem jest go zdobyć.
- Tylko tyle, że ten cel znajduje się jakieś 5000 km stąd. - Dodałaś po chwili.
- I zatrzymajmy się na tym punkcie. Otóż jeszcze nigdy nie byłaś tak daleko od organizacji i nie spotkałaś "innych" agentów.
- Ale, że w sensie?
- W sensie, że misja nie jest trudna ze względu na jej cel. Jest trudna, bo nie tylko my wiemy o naszyjniku. Na miejscu pojawią się inni agenci z takim samym zleceniem. Z takimi jeszcze nie miałaś do czynienia.
- Jak to nie? Spotkałam się już z wrogimi zabójcami. Co wyróżnia akurat tych? - Pan Lee westchnął.
- Jesteś przyzwyczajona do walki wręcz, a oni zaś... do walki na tle psychicznym. Nie lubią brudzić sobie niepotrzebnie rąk. Mierząc się z nimi, nie możesz podejmować pochopnych decyzji, ulegać ich słowom. To zupełnie inne wyzwanie.
- Znamy ich tożsamość? - Spytałaś poważnie.
- Częściowo. Wiemy, że wysłano ich 13, wśród nich Wonwoo, Hoshi, Jeonghan, DK i Dino. O innych nic nie ma. - Zapisałaś pseudonimy na zleceniu. Spojrzałaś na swojego szefa.
- To jak? - Zadał w końcu to ostateczne pytanie. Odłożyłaś długopis i przygryzłaś dolną wargę. 13 osób to dużo. Jednak to nowe doświadczenie, którego nie możesz przegapić. Praca to wszystko. Poprawiłaś się i zdecydowałaś.
- Kiedy będę na miejscu?



*3 dni później*
Po przylocie, od razu zabrano cię do willi rodziców Mi Young - bo tak właśnie nazywała się ta dziewczynka. Dostałaś śliczny pokój z widokiem na ogród z tyłu domu. Ten teren mógł mieć nawet 200 takich pomieszczeń, ze 4 sale balowe, kilka kuchni i jeszcze jakiś osobny kompleks dla samej rozpieszczonej paniusi. A ty jako szpieg, musiałaś je wszystkie spenetrować, żeby dowiedzieć się jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Cały czas miałaś przy sobie kartkę z imionami kilku agentów, którzy mają ci przeszkodzić. 
- Przepraszam. - Zwróciłaś się do jakiejś służki. - Mógłby mnie ktoś oprowadzić? - Spytałaś grzecznie. Kobieta spojrzała na ciebie miłym wzrokiem.
- Przepraszam panienko, ale na razie nie będzie to możliwe. Wszyscy są zajęci przygotowaniem kwater dla reszty gości. - Ukłoniła się i poszła dalej. Czyli wypad solo. Jak to się w ogóle stało, że zostałaś tu zaproszona? Tak naprawdę to nawet ty tego nie wiedziałaś. Miałaś się po prostu podać za daleką krewną rodziny ze strony matki, z którą od lat nie mieli kontaktu. Plan na razie bez zarzutu. Jako, że w windzie było pełno ludzi, udałaś się schodami na parter, żeby wszystko zobaczyć od dołu do góry. Rozejrzałaś się po kilkunastometrowym korytarzu wychodzącym na zewnątrz domu. Tu jest pięknie. Zachwycałaś się wystrojem wnętrz. 
- Przepraszam bardzo, który to nasz pokój? - Usłyszałaś rozmowę dwóch chłopaków z menadżerką kwaterowania. 
- Proszę mi podać dowody osobiste a ja zaraz sprawdzę. - Goście posłusznie dali jej dokumenty, a ty przyglądałaś się całemu zajściu. 
- Jisoo i Seokmin. Tak? A co tu jest napisane? - Wskazała palcem na miejsce obok imienia tego na "S". 
- Ah, to jest tak jakby pseudonim, bo niektórzy wymawiają moje imię niepoprawnie.
- DK? - Na dźwięk tych dwóch liter ciarki cię przeszły po plecach. 
- Tak, zgadza się. - Przytaknął z uśmiechem. Wytężyłaś wzrok żeby dopatrzeć się numeru pokoju, jaki dostali. Oni mają... POKÓJ OBOK CIEBIE??? 
- Nasi znajomi przyjadą tu później, ale z tego co wiem to wszyscy mieszkamy niedaleko siebie. - Wtrącił się Jisoo. 
- Oczywiście. Zadbaliśmy o to żebyście mieli kwatery na tym samym piętrze. - Odparła kobieta, po czym odeszła zająć się swoimi sprawami. Zapisałaś na kartce ich prawdziwe imiona. Już nie muszę ich szukać. Oni sami do mnie przyszli. Przeżyłaś lekki szok, ale zaraz doszłaś do siebie. Tak czy siak, musisz zwiedzić to miejsce. Oni powiedzieli, że innych jeszcze nie ma, więc masz trochę czasu. Odwróciłaś się i chciałaś zrobić krok do przodu, ale raptownie się zatrzymałaś, bo o mało co na kogoś nie wpadłaś. Fuknęłaś ciche "przepraszam", ale gdy zobaczyłaś jego twarz, to nagle odechciało ci się iść dalej. Był troszkę wyższy od ciebie, miał szaro-zielone włosy z przedziałkiem na środku głowy. Kiedy się uśmiechnął, zobaczyłaś szereg białych ząbków i wesołe nieskośne oczy. Był ubrany w za dużą, ciemną bluzę i spodnie rurki. Obok niego stał wyższy i prawdopodobnie starszy chłopak o czarnych jak noc włosach opadających lekko na oczy. Ubiór miał podobny, tylko trochę jaśniejszy. 
- Nic się jeszcze nie stało. Nie wpadliśmy na siebie przecież. - Odparł z uśmiechem. A szkoda. Karciłaś siebie w myślach za to zdanie. Odwzajemniłaś uśmiech, ale wciąż jakoś nie mogłaś się ruszyć. 
- Jesteś krewną jubilatki? - Spytał ten drugi. Otrząsnęłaś się wreszcie.
- T-tak. Jasne. Od strony jej mamy. - Odpowiedziałaś szybko. 
- Jeszcze nie widziałem Mi Young, ale jeśli jej krewna jest taka śliczna, to ona też musi być. - Powiedział szarowłosy. Zarumieniłaś się. Poczułaś jak twoje policzki płoną po raz pierwszy w życiu. Na twojej twarzy pojawiło się lekkie zakłopotanie, które z trudem ukrywałaś.
- Miło nam cię poznać. Jestem Hansol aka Vernon, a to mój hyung - Seungcheol, ale mów mu S.Coups. 
- Im Yoo Ra. - Przedstawiłaś się po imieniu, jakie nadała ci agencja do tej misji. 
- Miło nam cię poznać. Może oprowadzisz nas po domu? - Zaproponował słodko Coups. 
- Byłoby fajnie, ale... niestety sama nie znam tego miejsca i mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Tak więc... em... pa. - Chciałaś  ich już jak najszybciej zostawić. Dosłownie w biegu opuściłaś korytarz. Kiedy wyszłaś na basen, oparłaś się o ścianę i ciężko dyszałaś. Przeklinałaś swoją przyjaciółkę. 
- Szlag by cię! Ciebie i tą twoją miłość! Jak mam wykonywać misję, kiedy się zauroczyłam?? - Mimo, że nigdy wcześniej nie doświadczyłaś tego uczucia, to wiedziałaś o jego pojawieniu się w twoim sercu, właśnie kiedy zobaczyłaś Vernona. I co teraz???



 Co jakiś czas wyglądałaś głową zza rogu, żeby obserwować pokój DK i Joshuy. Czekałaś na resztę, ale jeszcze nie przyjechali. Trochę się ich obawiałaś. Twój szef nieźle cię wystraszył. Usłyszałaś kroki na schodach za sobą. Szybko pobiegłaś do swojej kwatery i lekko przymknęłaś drzwi. Opierałaś się o nie, nasłuchując.
- Nie możesz iść szybciej, prawda? - Chłopak o różowych włosach zadał pytanie. - Seungkwan? Żyjesz? - Spojrzał za siebie.
- Żyję. - Odpowiedział jego zdyszany towarzysz, niosąc walizkę za sobą.
- Co ty tam nosisz? 
- Same potrzebne rzeczy. - Powiedział Seung, kiedy dotarł przed pokój.
- Dobra, Woozi hyung. Otwieraj. Chcę się nacieszyć tą elegancją, bo jak się uda, to do balu urodzinowego już nas tu nie będzie. - Do balu? Oni tak szybko planują skończyć tę misję? Napisałaś dwa kolejne imiona na kartce. Pokój na końcu korytarza. Urodziny są za 4 dni. Musiałaś się spieszyć, jeśli chciałaś być przed nimi. 
- Pamiętaj Kwan, to zależy od tego, jaki dokładnie plan ma S.Coups. - Odparł Woozi, a ty w tamtym momencie zapadłaś się pod ziemię. Zaczęłaś niebezpiecznie szybko łączyć wątki. 
S.Coups... najstarszy...hyung... przyjaciel Vernona... a to znaczy, że Vernon jest.... 
Kiedy zorientowałaś się, kto został obiektem twoich westchnień, zatrzasnęłaś za sobą mocno drzwi, nie zwracając uwagi na hałas, jaki wywołałaś. Chłopcy spojrzeli na twój pokój.
- Ktoś zamknął drzwi. Myślisz, że coś słyszał? - Spytał podejrzliwie Woozi.
- Musimy być ostrożni. Przecież nie tylko my jesteśmy tu z powodu naszyjnika Mi Young. - Odparł cicho Seungkwan i wszedł do siebie. Starszy pokiwał głową ze zrozumieniem. 



Następnego dnia wstałaś dosyć wcześnie, ogarnęłaś się i coś zjadłaś. Dzisiejszy dzień miałaś zamiar poświęcić na penetrowanie willi. Możliwe, że szybko znajdziesz naszyjnik i stąd odlecisz, nie musząc oglądać już ślicznej twarzy Hansola. To tylko zauroczenie... To nie jest miłość... Spokojnie. Będzie dobrze. Wmawiałaś to sobie od wczoraj, bo cały czas o nim myślałaś. Ubrałaś się na sportowo, podczas gdy cała reszta chodziła po terenie w sukniach i garniturach. Po co?? Ty wiedziałaś po co. Takie miejsce to świetna okazja do pokazania jak bogatym i wytrawnym się jest. W takim towarzystwie można znaleźć nowych przyjaciół, wykpić wrogów. Ty za to uwielbiałaś się tak wyróżniać i chodzić dookoła nich w dresach. Byłaś jedyną kobietą nienoszącą szpilek.Trzymałaś ręce w kieszeniach i nonszalancko poruszałaś się po ogrodach. Ludzie szeptali za twoimi plecami, podczas gdy ty się z nich śmiałaś. Miałaś ich gdzieś. 
- Kto to jest? - Spytał Hoshi, kiedy cię zobaczył. 
- Nie wiem. - Odpowiedział Jun. - Ale z pewnością ona musi być ciekawą kobietą.
- Ma na imię Yoo Ra. - Wtrącił się wrednie Vernon. 
- Znasz ją? - Białowłosy spojrzał na niego wymownie. - I jeszcze mnie z nią nie poznałeś??? - Oburzył się chłopak, na co Jun się zaśmiał. 
- Na co się tak patrzycie? - Podszedł do nich Jeonghan. 
- Nie na co, tylko na kogo. - Poprawił go Hoshi. Han spojrzał na ciebie idącą nieświadomie w ich kierunku. Twoje oczy błądziły po telefonie, bo musiałaś napisać raport na temat misji. Miałaś słuchawki na uszach i nic nie słyszałaś. Zbliżałaś się do nich, nawet o tym nie wiedząc. Czterech chłopaków stało w bezruchu nic nie mówiąc i czekając aż podejdziesz. Kiedy podeszłaś do nich na tyle blisko, to zatrzymałaś się widząc same buty. Podniosłaś wzrok i przejechałaś oczami po ich twarzach. Od lewej do prawej: Jeonghan, Hoshi, Jun i Vernon. Każdy z nich uśmiechał się jakby chciał cię zabić z samej przyjemności. KAŻDY. Na widok Vernona i jego przeszywającego spojrzenia, wytrzeszczyłaś oczy i ruszyłaś w odwrotnym kierunku, najszybciej jak potrafiłaś. 
Nie odwracaj się, nie odwracaj się, nie odwracaj się...
Teraz widziałaś w nim idealnego zabójcę, który nie zawaha się zrobić ci krzywdy. Jego słodka minka tylko to ukrywa. Perfekcyjny kamuflaż. 
- Coś jest z nią nie tak? - Spytał Jeonghan po tym wydarzeniu. 
- Nie wiem... To nieważne, B O   J E S T   Ś L I C Z N A. - Wycedził Hoshi. Jun spojrzał na zamyślonego Vernona. 
- Wiesz coś na ten temat? 
- Jeszcze nie... - Odpowiedział tajemniczo. - ...ale się dowiem. 


Jeśli chodzi o przeszukanie willi, to nie zamierzałaś szukać naszyjnika w żadnym z pokoji, kuchni, salonie czy na dworze. Od razu udałaś się do pokoi Mi Young. Jeszcze nawet jej nie widziałaś, ale wyobrażałaś ją sobie jako małą, wredną, rozpieszczoną księżniczkę. A kiedy ją ujrzałaś, nie pomyliłaś się co do swoich rozważań na jej temat. Podeszła do ciebie, wyraźnie zła o coś. Tak naprawdę to nie wolno było tu wchodzić, więc musiałaś na szybko wymyślić jakąś wymówkę. 
- Jest już 11:03 i nadal nie mam swojego jedzenia!! - Wydarła się dziewczynka. Spojrzałaś na nią zdezorientowana. - I gdzie masz swój strój, służąco??? - Spytała wściekła. W takich momentach dałabyś komuś z liścia za takie słowa, ale to przecież świetnie pasuje jako wymówka. 
- Zapomniałam go dzisiaj do pracy. Wybacz panienko. - Ukłoniłaś się najniżej jak potrafiłaś. 
- Pff... Nie ważne. Twoje ubranie i tak przypomina strój do pracy. - Zazgrzytałaś zębami na te słowa. Przełknęłaś głośno ślinę, ale się uspokoiłaś. Mi Young chwilę stała, ale potem znowu zaczęła krzyczeć.
- To gdzie to moje jedzenie???
- Już idę je przynieść. - Na szczęście po drodze widziałaś kuchnię i wiesz gdzie iść. Poprosiłaś o danie dla dziewczynki a kucharki spojrzały po tobie podejrzliwie. 
- No co? Jestem nową służącą. Przecież panienka zwalnia tyle służby, że ciągle pojawiają się nowe osoby. - Kobiety spojrzały po sobie, a po chwili przyznały ci rację. Nie do wiary, jak przewidywalne jest jej zachowanie. Pomyślałaś. To dla ciebie lepiej. No i dobrze, że byłaś w dresach. Wzięli cię za pracownicę. Mogłaś zbliżyć się do małej i jej naszyjnika. Wszystko byłoby świetnie, gdyby cały twój plan, ułożony na szybko, nie został zepsuty przez Wonwoo. Kiedy szłaś do Mi Young zobaczyłaś, że jest z jakimś wysokim chłopakiem o ciemnych włosach. Schowałaś się szybko za ścianą i podsłuchiwałaś. 
- Oppa, Wonwoo, przyjechałeś!! - Mała się cieszyła. Stałaś tam i zaklinałaś tę misję jako najbardziej pechową, jaką dostałaś. 
Tarfił ci się pokój na piętrze z twoimi wrogami...
Jest ich 13...
Zauroczyłaś się w jednym z nich...
Natomiast inny w jakiś sposób ma bliską relację z posiadaczką twojego celu w tej misji...
- Kurwa! - Przeklęłaś cicho. Zastanawiałaś się co teraz zrobić. Nie podejdziesz tam, bo on cię później rozpozna. Słuchałaś ich dalej. Dziewczynka zadawała mnóstwo pytań.
- A kiedy odwiedzi mnie Vernon oppa?? - Zrobiła uroczą minkę. Dobra, teraz to już tak się zdenerwowałaś, że zgniotłaś z pięściach cały zestaw śniadaniowy małej. Szkło z talerzyków i filiżanki pokaleczyło ci ręce do krwi. Zorientowałaś się dopiero po fakcie. Spanikowałaś. Nie mogłaś pozwolić żeby ta krew tu została. Na dodatek zrobiłaś ogromny hałas.
- Co to było? - Usłyszałaś głos Wonwoo. - Zaczęłaś szybko zbierać zakrwawione kawałki z naczyń, po czym pobiegłaś do najbliższej łazienki. Nikt cię nie widział, a tobie samej chciało się płakać z bólu. Kiedy dotarłaś, zamknęłaś się z niej. Opłukałaś zastawę z krwi. Wstępnie przemyłaś też ręce. Spojrzałaś na nie ze łzami w oczach. Dobrze wiedziałaś, że blizny zostaną. Były tak poranione, że musiałabyś jechać z nimi do szpitala. Nie mogłaś tego zrobić. Wrzuciłaś naczynia do kosza, a sama pobiegłaś do swojego pokoju na 3. piętrze. Nie zwracałaś uwagi na nikogo. Szłaś prosto przed siebie dopóki nie zauważyłaś Hansola na swojej drodze. Miałaś ochotę mu nagadać, że to wszystko jego wina, że teraz ledwo poruszasz palcami. To w końcu na dźwięk jego imienia strzaskałaś zestaw śniadaniowy. Spuściłaś głowę i zgrabnie wyminęłaś go i jego dwóch znajomych, których do tej pory nie widziałaś na oczy.On, zamiast pójść dalej, podążył kawałek za tobą i w ten sposób dowiedział się, że jesteś jego sąsiadką. 
Kolejny zmarnowany dzień misji...



Za 2 dni jest bal. Jeśli się nie pospieszysz, po raz pierwszy nie wykonasz misji, jaką ci dali. Już i tak bardzo dużo straciłaś. Twoje ręce, całe zawinięte bandażami, są w opłakanym stanie. Porzuciłaś gdzieś swoje zasady dotyczące miłości, kiedy poznałaś Vernona. Twoja godność została ci odebrana, w momencie, w którym zostałaś służącą dziesięciolatki. Teraz miałabyś się poddać? Nigdy w życiu. Wybiła godzina 12:00 w południe. Nigdy nie spodziewałabyś się u siebie w pokoju Hansola. A jednak... Akurat wtedy musiałaś wymienić bandaż, bo twoje ręce nadal bardzo krwawiły. Usłyszałaś pukanie do drzwi. Zakryłaś lekko swoje rany i jęknęłaś cicho z bólu. 
- Proszę. - Powiedziałaś najnormalniej jak mogłaś. Do pomieszczenia weszła osoba, która zajmuje specjalne miejsce w twoim sercu od jakiś 2 dni. Twoja reakcja bardzo go rozbawiła.
- Vernon?! Co ty tu robisz?!!? - Byłaś bardzo zaskoczona, jednocześnie zdenerwowana i zażenowana. - Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej. - Jasne, bo to są słowa, które dziewczyna chce usłyszeć od swojej sympatii. 
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - Spytałaś cicho.
- Widziałem jak tu wchodzisz. Wszystko w porządku? - Wyglądał jakby się martwił, ale dobrze wiedziałaś, że tak nie jest. Przed te 2 dni miałaś wiele okazji do zdradzenia swojej tożsamości. Jeśli Hansol nie był głupi, to mógł się już domyślić, o co chodzi.
- T-tak. - Wyszeptałaś to. Chłopak nie słyszał twojej wypowiedzi. Przybliżył się i usiadł na twoim łóżku. Schowałaś ręce pod kołdrą i odsunęłaś się stanowczo. Vernon zmrużył lekko oczy. Zaskoczony twoim zachowaniem zaczął mówić. 
- Wiem, że znamy się krótko, ale czuję, że jesteś ciekawą osóbką i myślę... o czymś więcej niż koleżeństwo. - Po tych słowach znowu się przybliżył, a ty nie miałaś już się jak oddalić. Wytrzeszczyłaś oczy w przerażeniu.   
- Polubiłem cię Yoo Ra. - Powiedział już tym razem ściszonym głosem. Przysunął się jeszcze bliżej, tak, że jak się wyprostował to prawie stykaliście się ciałami. Nie wiedziałaś co robić. Tak bardzo tego chciałaś, ale nie mogłaś mu ulec. On był zły. 
- Hansol ja... - Chciałaś coś powiedzieć, ale on złapał delikatnie twój podbródek. W tym momencie przestałaś racjonalnie myśleć. W tym momencie popełniłaś błąd. Zamknęłaś oczy i chciałaś dotknąć swoją dłonią jego przystojnej twarzy. Kiedy poczułaś ciepło jego ciała, Vernon odsunął się nagle od ciebie.
- Co ci się stało? - Pokazał na twoje zakrwawione dłonie. Zapomniałaś o nich i o bólu pod wpływem emocji. Policzek chłopaka był czerwony od twojej krwi. Za to teraz, kiedy się ocknęłaś, poczułaś znowu rany na swoim ciele. Hansol wytarł twarz rękawem i podszedł do ciebie.
- Pokaż, obejrzę... - Chciał się przyjrzeć twoim rękom, ale przypomniałaś sobie, że to przez niego one takie są. 
- Nie! Wynoś się stąd! Już! - Nakrzyczałaś na niego. Chłopak wyraźnie zaskoczony, przystanął. 
- Yoo Ra, daj sobie pomóc. - Powiedział spokojnie.
- Nie chcę pomocy od ciebie ani żadnego z twoich 12 kumpli! Wynoś się! - Wrzeszczałaś, aż nie zamknął za sobą drzwi. Płakałaś z bólu i własnej głupoty. Właśnie się zdemaskowałaś...
Vernon stał, opierając się o twoje drzwi. Podszedł do ciebie Mingyu.
- Coś się stało? - Spytał zaciekawiony.
- Kilka rzeczy się stało. - Odpowiedział chłopak.
- A w szczegółach? - Dopytywał starszy.
- Doświadczyłem miłości od pierwszego wejrzenia. Moja sympatia mnie nienawidzi. Do tego jest tajnym agentem, który rywalizuje z nami o naszyjnik Mi Young. 
- Łał... To w takim razie... Wybieraj młody. - Powiedział Min.
- W sensie?
- Wybierz co jest ważniejsze. Praca czy miłość, bo szczerze to teraz tylko praca przeszkadza wam w stworzeniu ślicznego związku. - Podsumował Gyu i poszli razem na dół na obiad. 



- Sunbaenim? To ja, ______________.
Wieczorem zadzwoniłaś do swojego szefa, złożyć raport, o tym co się stało. Opowiedziałaś o wszystkim, łącznie z zakochaniem i próbie uwiedzenia przez Hansola. 
- Jak z twoimi rękoma? 
- Niezbyt dobrze. Cały czas krwawią, ale wkrótce przestaną i będzie dobrze. 
- Myślę, że powinnaś wracać. Nie możesz tam dłużej siedzieć, bo jeszcze coś poważniejszego ci się stanie. 
- Nie! - Krzyknęłaś. - Nie mogę! Muszę wykonać misję, albo... chociaż... próbować.
- Rozumiem cię, ale ja nie chcę stracić jednego z najlepszych agentów, jakich posiadamy. Jutro rano wyślemy po ciebie helikopter. Nie rób już nic, zrozumiałaś? - Po tych słowach się rozłączył. Nie zamierzałaś tak po prostu spać. Nie mogłabyś. 
- Dobrze, więc została mi cała noc żeby zdobyć ten naszyjnik.... - Spakowałaś wszystko co miałaś ze sobą. Przebrałaś się w czarne leginsy, czarną bluzę, z kamizelką skórzaną. Do tego czarne trepy i rękawiczki na pokaleczone ręce. O godzinie 22:00 wybiła cisza nocna. Nikt już miał nie wychodzić z pokoju. Ty, zakosiłaś jeszcze zszywacz do gwoździ (nie wiem, czy to się tak nazywa xd) i około 24:00 znalazłaś się z nim na środku korytarza na swoim piętrze. Wiedziałaś już, gdzie mieszka 13 twoich wrogów, więc po prostu zamknęłaś ich drzwi do kwater na gwoździe. Dźwięk był prawie niesłyszalny, więc nikt się nie zorientował. Żebyście mi nie przeszkadzali... Szybko prześlizgnęłaś się do pokoi Mi Young. Przeszukałaś sypialnię dziewczynki, jak i jej toaletkę. Potem udałaś się do jej rodziców. U nich też pusto. Nie rozumiałaś tego. Informacja była jasna. Mała dostała ten naszyjnik już wcześniej. Musiał gdzieś tu być. Otworzyłaś jedną z szafek w biurze ojca. Znalazłaś dokumenty, a wśród nich coś bardzo ciekawego. Było to powiadomienie o dostarczeniu części prezentów bezpośrednio na przyjęcie. Spojrzałaś na listę przedmiotów. Znajdował się na niej twój cel. Walnęłaś się papierem w głowę. Ten nośnik miał być dopiero następnego dnia. Po co przyjeżdżałaś tu 4 dni wcześniej i tyle cierpiałaś?? Źle podane info na temat celu... Schowałaś powiadomienie i udałaś się do swojego pokoju zrezygnowana. Kiedy byłaś na swoim piętrze, coś rzuciło ci się w oczy.Na piętrze jest 9 pokoi. Jeden zajmujesz ty sama, a pozostałe 7 - chłopcy. Idąc szukać naszyjnika, zamknęłaś 8 pokoi, wszystkie oprócz swojego. W jednym pokoju nie ma nikogo, ale był zarezerwowany. Czemu? Podeszłaś pod pusty pokój. Wyjęłaś gwoździe, trochę się przy tym męcząc. Otworzyłaś lekko drzwi. Ujrzałaś pomieszczenie bez nikogo w środku. Za to mnóstwo było tu broni... broni różnego kalibru, o rożnej wielkości. Czy oni chcą pozabijać wszystkich ludzi??? Dostrzegłaś nawet dynamit. Po co to wszystko? Myślałaś, że planują dyskretną akcję. Może to nie ich, no ale jeśli nie ich, to kogo. To w ogóle nie miało sensu. Usiadłaś na podłodze w tym pokoju i myślałaś. Co z tym zrobić? Przypomniałaś sobie, że rano wracasz do domu. Nie dokończyłaś misji. Chciałaś jeszcze walczyć. Chciałaś jeszcze zobaczyć Vernona, mimo wszystko. Zamknęłaś pokój tak jak był i udałaś się do sąsiedniego. Otworzyłaś ostrożnie drzwi. Właśnie wtargnęłaś do kwatery Vernona i S.Coupsa. Pomieszczenie było obszerne, pomiędzy dwuosobowymi łóżkami chłopaków było z 20 metrów odległości. Podeszłaś do śpiącego Hansola. Był taki sam. Nie był słodszy, kiedy spał, bo on jest słodki cały czas. Wydawał ci się idealny. Oparłaś ręce o jego łóżko. Uśmiechnęłaś się zafascynowana jego urodą. Od oczu po usta, na które patrzyłaś już może minutę. Usiadłaś przy nim. Pomyślałaś, że to jedyny moment, w którym możesz to zrobić, bo on i tak będzie tego nieświadomy. Pochyliłaś się nad nim. Zawahałaś się. Co on z tobą zrobił. Teraz byłaś inna. Myślałaś o nim, nie o pracy. Zniszczył cię. To czego uczyłaś się od urodzenia. Rano miałaś wracać. Teraz albo nigdy. Vernon był prawdopodobnie pierwszym i ostatnim chłopakiem, który ci się podobał. Patrzyłaś na niego pochylona dość długo i myślałaś. Nagle zobaczyłaś, że się uśmiechnął. Czyżby śnił o czymś przyjemnym? Pochyliłaś się jeszcze bardziej. Byłaś może centymetr od jego ust. Przymknęłaś oczy, ale znowu się zatrzymałaś. 
- Pocałujesz mnie w końcu czy nie? - Hansol momentalnie otworzył oczy i patrzył na ciebie z rozbawieniem. Gwałtownie podniosłaś się z łóżka i stanęłaś obok. Chłopak usiadł i ci się przyglądał. Zakryłaś sobie usta dłonią żeby nie krzyknąć z przerażenia. 
- Spokojnie... - Uspokajał cię. - Czemu zachowujesz się jakbyś zrobiła coś niewyobrażalnie złego? - Spytał cicho żeby nie obudzić S.Coupsa. 
- Bo tak jest. W tym momencie chciałam zrobić coś niewyobrażalnie złego. - Odpowiedziałaś zażenowana. Vernon zmarszczył brwi. 
- Całowanie to nic złego.
- Z tobą tak!
- Yah! Nie próbowałaś, to nie wiesz. - Bronił się chłopak. 
- I nie bę... - Ugryzłaś się w język. Nie wiedziałaś, czy jeśli powiesz to głośno, to dotrzymasz słowa. Hansol uśmiechnął się wrednie.
- Nie jesteś pewna. - Wyraźnie się ucieszył. - Po co tu przyszłaś? - Spytał ciekawy. Chciałaś skłamać, ale to i tak nie miało już znaczenia.
- Chciałam.... cię zobaczyć. - Wycedziłaś cicho. Przybliżyłaś się do łóżka i usiadłaś na przeciwko Vernona. 
- Jak miło, że już na mnie nie krzyczysz, jak ostatnio. - Przypomniał ci. Miałaś ochotę go uderzyć. 
- Taka odpowiedź mi wystarczy. To... może skończysz to co zaczęłaś. - Uśmiechnął się zachęcająco. Wytrzeszczyłaś oczy. Może i chciałaś go pocałować, ale nie sądziłaś, że on będzie się tak przy tym upierał. 
- Było mnie nie straszyć. - Burknęłaś zrezygnowana i już chciałaś się podnieść, kiedy Hansol złapał cię za rękę, przyciągnął i złączył wasze usta w pocałunku. Jęknęłaś zaskoczona. Chłopak całował cię delikatnie, jakby chcąc ci powiedzieć, że nie zrobi ci krzywdy. Zamknęłaś oczy i poddałaś się pragnieniu odwzajemnienia pocałunku. Choć nigdy tego nie robiłaś, nie obchodziło cię to. Ważne, że poczułaś to ciepło i ulgę płynącą z całowania się z Vernonem. Mimo to, że bardzo chciałaś pogłębić pocałunki, nadal miałaś resztki trzeźwości i pojęcie tego, że on jest wrogiem. Oderwałaś się od niego po kilku sekundach. Chłopak wyraźnie zaskoczony, spojrzał na ciebie.
- Czemu przestałaś? - Spytał. 
- Jeszcze się pytasz? Pamiętasz, że oboje mamy ten sam cel?? - Zdenerwowałaś się.
- Pamiętasz, że istnieją ważniejsze rzeczy niż praca? - Odpowiedział ci pytaniem na pytanie.
- Mówisz jak moja przyjaciółka. 
- To posłuchaj jej i mnie. Czasem trzeba łamać zasady. 
- Tak? I co za to dostanę? - Bardzo chciałaś krzyknąć, ale po drugiej stronie pokoju nadal spał S.Coups. 
- Miłość, przyjaźń, rodzinę. Mam wymieniać dalej?? - Widać Hansol też się denerwował. 
- A coś znacznego??
- Znacznego? - Zdziwił się chłopak. - Uważasz, że rodzina lub miłość nic nie znaczą?? - Wyczułaś jak jego głos lekko się załamał. 
- Nie mam rodziny. A miłość... - W tym momencie nie wiedziałaś co powiedzieć. - ... jest fałszywa. Zwłaszcza z kimś takim jak ty! - Teraz dopiero krzyknęłaś. Teraz miałaś już wszystko w dupie. - Byłaby spaczona, zła!! Tak jak ty! Naprawdę sądzisz, że coś z tego wyjdzie!? Czego oczekujesz??! Czułych słówek?! Przytulania!? Budzenia się codziennie przy ukochanej?! Ale wiesz co?! To się nigdy nie stanie!! Bo jesteś, jaki jesteś!! Nie boisz się zabijać, kraść!! Czy coś by z tego wyszło!?!? NIE!! - Płakałaś tam krzycząc w niebo głosy. Vernon siedział na łóżku z wystraszoną miną. S.Coups obudził się już dawno, ale wolał się nie wtrącać. Kiedy skończyłaś monolog, jego twarz z wystraszonej przybrała obojętność. 
- A czy ty... - Zaczął spokojnie. - ...nie jesteś taka sama? - Spytał.
- Ja nie chcę miłości. - Odpowiedziałaś szeptem. Wiedziałaś, że kłamiesz. Czułaś to po prostu.
- To po co tu przychodziłaś? - Poczułaś, że zaraz skończą ci się sensowne odpowiedzi na pytania. Rzuciłaś się biegiem w stronę swojego pokoju. Po chwili Seungcheol spojrzał na przyjaciela.
- Jak się czujesz? - Spytał zmartwiony.
- Jakbym miał 7 lat i dowiedziałbym się, że dostałem małego szczeniaczka, ale po chwili rodzice powiedzieli, że został przejechany przez samochód, kiedy prowadzili go na spotkanie ze mną i przynieśli mi jego zwłoki...   




Wstałaś wcześnie rano i spakowałaś rzeczy do końca. Zostawiłaś pokój w stanie, w którym go zastałaś. Czułaś się wypompowana. Jakbyś zmarła i zmartwychwstała. Twoje rzeczy znieśli na dół. Wyszłaś z pomieszczenia i stanęłaś przed nim. Zamknęłaś drzwi. Z pokoju na przeciwko wyszedł Jun. Zawiesił wzrok na tobie. Ponownie byłaś ubrana na czarno. Spojrzałaś na niego obojętnie. Najwyraźniej czekał aż sobie pójdziesz. Spełniłaś tą prośbę. Zeszłaś na parter, kiedy zadzwonił twój telefon. Była to twoja przyjaciółka. 
- Halo?
- _________? Słyszałam, że zaraz wsiadasz w helikopter. 
- Tak, to prawda. - Odpowiedziałaś smutno. 
- Pojebało cię?? - Dziewczyna krzyknęła ci do ucha.
- Co? Czemu się drzesz? 
- Zostawiasz Vernona?!?! Ty jakaś głupia jesteś??? - Znowu chciało ci się płakać. 
- Wiem, że życzyłaś mi zakochania, ale nie takiego. - Krótko wytłumaczyłaś.
- Jak nie takiego??? To jest najlepsza miłość, na jaką mogłaś trafić. - Sprzeczała się.
- Nie wiesz wszystkiego, więc proszę nie wtrącaj.
- Oh, ależ ja wiem więcej niż ty. - Zdziwiła cię ta wypowiedź. Byłaś już na zewnątrz i zbliżałaś się do helikoptera. 
- Co niby wiesz? - Spytałaś.
- Dostarczyłaś nam informacji o 13 agentach. Włamaliśmy się do bazy wrogiej organizacji, dla której pracują. W jej archiwum pojawiły się nowe wpisy tej nocy. Są w nich zapisane rezygnacje dwóch członków grupy - Chwe Hansol aka Vernon i Choi Seungcheol aka S.Coups. Twój chłopak podał się do dymisji. Nie jest już agentem!
- Co? - Prawie się zakrztusiłaś powietrzem. - A-ale jak to??
- Wyślę ci te wpisy. Zostań tam _________, błagam. On jest tego warty. - Chwilę późnij dostałaś te informacje. Rzeczywiście... Vernon nie jest już twoim wrogiem...
Stałaś przed otwartym helikopterem. Przysłali po ciebie tylko pilota. Myślałaś nad tym wszystkim pomyśleć. On się dla ciebie poświęcił. Teraz jest ich 11. Dla niego praca nie jest najważniejsza... To może dla ciebie też nie powinna być... Po chwili zdecydowałaś już, co ostatecznie musisz zrobić. Wytypowałaś sobie dwa cele... i oba osiągniesz.  
- Proszę chwilę poczekać. Zapomniałam czegoś z kwatery. - Powiedziałaś do niego, po czym pobiegłaś do pokoju z bronią chłopaków. Znalazłaś w nim kusze dalekiego zasięgu. Zabrałaś ją, po czym udałaś się z powrotem do pana pilota.
- Proszę pana. - Powiedziałaś do faceta. Kiedy zobaczył ciebie celującą do niego z kuszy, wystraszył się.
- C-co pani robi?? - Wykrzyczał przerażony.
- To w słusznej sprawie. - Powiedziałaś tylko tyle. Nacisnęłaś na spust i przebiłaś głowę tego człowieka wielką strzałą z bombką. Uciekłaś szybko, a po chwili bombka wybuchła. Helikopter został zniszczony. Kusze rzuciłaś gdzieś w krzaki i zabrałaś wszystkie kamery bezpieczeństwa, zanim ktokolwiek zdążył przybiec. 
- Przepraszam chłopaki, ale to będzie na was...




Wybiła godzina 20:00 i wszyscy znaleźli się w sali balowej. Pięknie ubrana arystokracja świętowała dziesiąte urodziny Mi Young. W drodze na przyjęcie, zabrałaś komuś sukienkę żeby nie wyróżniać się z tłumu. Stałaś i obserwowałaś wszystko z tarasu widokowego. Weszła jubilatka. Ludzie klaskali na widok rozpieszczonej laluny. Ty z kolei szukałaś dwóch rzeczy: naszyjnika i Vernona. Wypatrzyłaś Wonwoo. Wyglądało no to, że chciał porozmawiać z małą. Na pewno chodziło o ten nośnik. Szybko zeszłaś schodami na dół. Stanęłaś wystarczająco blisko żeby wszystko słyszeć. 
- Vernon oppa włoży mi naszyjnik na szyję?
- Niestety Vernon nie będzie mógł tego zrobić, bo się źle czuje i boi się, że cię zarazi. Ja to zrobię zamiast niego. - Wyszczerzył się do niej. Przewróciłaś oczami. Mogłaś się domyślić, że tak będzie. To gdzie ten naszyjnik. Rozejrzałaś się po sali. Nie znalazłaś go, za to dojrzałaś Hansola. Rozmawiał z Hoshim i Dino. Może innym razem, bo coś czuję, że mnie zlinczują. Powróciłaś do naszyjnika, który był pod kloszem w centralnej części sali. No ładnie... Przeciskałaś się przez ludzi, żeby być bliżej niego. Nagle wpadłaś na S.Coupsa.
- Yoo Ra! - Zawołał zaskoczony.
- Nie mów tak do mnie. Nie mam tak na imię. - Powiedziałaś ostro. Pociągnął cię za ramię.
- To zdradź je wreszcie. - Odpowiedział poważnie. Spojrzałaś na niego. Chciał po prostu znać prawdę. Nie jest już agentem.
- Jestem _______________. - Odparłaś cicho. - Miło mi cię poznać. - Poczułaś się lepiej. Seungcheol się uśmiechnął. 
- Mi również.
- Uwaga!!! Niech nikt się nie rusza!!! - Usłyszeliście krzyk straży. Co się stało??? Kiedy obróciłaś się w kierunku doniosłego głosu, zauważyłaś co było na rzeczy. Naszyjnik zniknął. Nie było go. Nawet nie zdążyłaś do niego podejść. Spojrzałaś na S.Coupsa. Był równie zaskoczony.
- To nie miało tak być. To nie my go wzięliśmy. - Zaczął mówić.
- No, ja przecież też nie. To kto to był?? - Spojrzałaś po zdziwionych minach reszty. Nikt tego nie przewidział. Nikt nie zauważył. Nie ma go... Tak po prostu. Tyle się męczyłaś na darmo. Nie ma żadnych śladów. 
- Przeszukamy teraz wszystkich zgromadzonych. Proszę nie opuszczać sali. - W tym momencie pośpiesznie udałaś się do wyjścia. Gdyby cię przeszukali na pewno, zostałabyś oskarżona o kradzież naszyjnika. Kilka dni temu, gdyby taka sytuacja miała miejsce, zrobiłabyś wszystko żeby znaleźć tego, kto pierwszy zabrał cel. A o czym teraz myślałaś? O tym, że masz z 17 nieodebranych wiadomości od szefa. O tym, że możesz się pożegnać z pracą, możesz się pożegnać z Hansolem. Mogłaś wtedy do niego podejść i zagadać. Nie zrobiłaś tego. Nawet wtedy praca była ważniejsza. Szłaś teraz powolnym krokiem w stronę zniszczonego helikoptera. W pewnym momencie zaczęłaś płakać. To były łzy rozpaczy. Usiadłaś po turecku na przeciwko zniszczonego środka transportu. Wiedziałaś, że przyleci drugi, jak tylko oddzwonisz do pana Lee. Tylko czy tego chciałaś? Chciałaś Hansola, oraz bezpiecznego kraju. Nie masz ani tego, anie tego. To pierwszy raz kiedy tak bardzo zawaliłaś misję. Nie dość, że misję, to jeszcze swoje własne życie. Czułaś się jakbyś postradała rozum. Zdjęłaś rękawiczki, żeby zobaczyć swoje ręce. Blizny po tych ranach zawsze będą ci przypominały te zlecenie. Te pierwsze i ostatnie zlecenie, podczas którego zakochałaś się, zwariowałaś i złamałaś zasady.  
- _____________ ! - Usłyszałaś za plecami znajomy głos. Odwróciłaś się i zobaczyłaś swoją sympatię. Uśmiechał się do ciebie słodko. Już nie był zły. I znał twoje prawdziwe imię!
- Hansol! - Krzyknęłaś. Wstałaś, podbiegłaś do niego i rzuciłaś się na ramiona. Chłopak odwzajemnił uścisk. 
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! - Cały czas mówiłaś to słowo przez łzy. Byłaś szczęśliwa a jednocześnie zażenowana, bo ostatni raz rozstaliście się w gniewie. - Nie miałam racji. Naprawdę nie miałam. Zrozumiałam to dopiero, kiedy odszedłeś od agencji. Proszę wybacz mi. - Vernon tylko się zaśmiał.
- Wybaczyłem ci już dawno. Nie przejmuj się tym. Teraz będzie lepiej. Zobaczysz. - Patrzyliście sobie w oczy. Stanęłaś na palcach żeby lekko musnąć jego usta. Teraz mogłaś je całować bez żadnych przeszkód. 
- Zamierzasz wrócić do pracy? - Spytał.
- Nie. Nie wypełniłam misji. Nie mam po co wracać, bo ty jesteś tutaj. - Uśmiechnęłaś się, a on cię cmoknął w czoło. 
- Bo pomyślałem sobie... jednak ta praca miała dla mnie duże znaczenie... - Zaczął mówić i na chwilę oderwał cię od siebie. - ... może będą chcieli mnie przyjąć do twojej agencji. - Zaproponował.
- Byłoby wspaniale, ale... chyba się nie zgodzą. Nie mają podstaw. - Zmartwiłaś się trochę. Hansol się uśmiechnął.
- Myślę, że jak dam im to... - Powiedział, po czym wyciągnął z kieszeni marynarki naszyjnik z nośnikiem pamięci. - ... to będzie wystarczający argument na przyjęcie mnie. - Wytrzeszczyłaś oczy w zdumieniu.
- To ty go zabrałeś? - Spytałaś zdziwiona. Vernon przytaknął.
- Czyli, co? Zabrałeś mi mój cel sprzed nosa?? Osz ty!!
- Też cię kocham __________. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po przeczytaniu tego co napisałam, stwierdziłam, że główna bohaterka ma naprawdę wkurzający charakter. Bynajmniej dla mnie, ale ok ^^ Chciałam wsadzić tu wszystkich członków Seventeen, ale pomysłów by mi zabrakło :)) 


1 komentarz:

  1. "Jakbym miał 7 lat i dowiedziałbym się, że dostałem małego szczeniaczka, ale po chwili rodzice powiedzieli, że został przejechany przez samochód, kiedy prowadzili go na spotkanie ze mną i przynieśli mi jego zwłoki..."


    No bez kitu XD
    Leje i to ostro. Czytając ten scenariusz wyłam normalnie wyłam XD
    Ej, bomba. Serio XD
    Wenki~

    OdpowiedzUsuń