czwartek, 20 lutego 2014

BamBam (GOT7) "Natrętne dziecko"




Było piękne, letnie popołudnie. Postanowiłaś nie siedzieć bezczynnie w domu, ale wybrać się z przyjaciółką na zakupy. Dawno się nie spotkałyście i uznałaś ten moment za świetną okazję, aby to naprawić. Oczywiście twoi rodzice, jak zwylke nadopiekuńczy, musieli wypytywać cię dokąd idziesz, z kim i po co. Wprawdzie nie byłaś jeszcze pełnoletnia, ale umiałaś zadbać o siebie. Trochę cię to denerwowało, że rodzina tak bardzo ci nie ufała.

^,^
Siedziałyście właśnie w kawiarni, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Tęskniłaś za tym. W tej chwili mogłaś wszystko powiedzieć, prosto od serca, co ci przyszło do głowy. Wychodziłyście właśnie z torbami wypchanymi butami (buty 4ever <3), kiedy zostałaś gwałtownie popchnięta, czego wynikiem było twoje runięcie prosto na beton. Wkurzyłaś się mocno. Nie dość, że byłaś obolała to jeszcze wszystkie nabytki wysypały się na ziemię. Odwróciłaś się, żeby zobaczyć co się stało. Wyglądało na to, że człowiek, który spowodował ten wypadek leżał tuż obok ciebie. Hahaha, dobrze mu tak xd Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie... czy jakoś tak. Jednak i tak musiałaś się na niego wydrzeć. Taka twoja osobowość. Nie mogłaś dać sobie wejść na głowę.
- KURWA MAĆ CO TY DO CHOLERY ROBISZ?? - Wstałaś szybko pierwsza, żeby zobaczył twoją wyższość :)) Chłopak zareagował prawie natychmiast.
- Nie drzyj się na mnie!! Nic złego nie zrobiłem!!
- Pogięło cię to ty na mnie wpadłeś!!
- Pogięło cię to ty na mnie wpadłeś!! - Przedrzeźniał cię i jeszcze się przy tym śmiał. Co za dziecko - pomyślałaś. Już na serio miałaś ochotę wziąć butelke wody od swojej towarzyszki, która wszystko bacznie obserwowała z bezpiecznej odległości i wylać mu ją na ufarbowane włosy. Tak by się stało, gdyby w ostatnim momencie, nie przedstwił ci się.
- Jestem Kunpimook Bhuwakul. Miło poznać.
- Hę?? - Jako, że nie byłaś koreanką, trudno ogarniało ci się ich imiona, ba to chyba nawet nie było koreańskie nazwisko.
- Możesz mi też mówić BamBam, jak ci wygodniej. - Słodko się uśmiechnął do ciebie. Tak, zdecydowanie niedorozwinięte dziecko. No cóż, jednak dobre wychowanie (bo jakże by inne) każe kulturalnie odwzajemnić przywitanie. Patrząc na jego fryzurę coś ci przyszło do głowy.
- Hmm... a mogę skunks? - Znajomy dziwnie się na ciebie popatrzył. Zaśmiał się. Chyba uznał, że to żart.
- Czemu właśnie skunks? - Teraz to ty miałaś ubaw.
- Człowieku, masz czarne włosy a na czupku głowy blond pasek. Jak można cię do niego nie porównać? - Jego zdziwiona mina, była bezcenna.
- A tak w ogóle to mam na imię _______. - Pięknie, Wszystko ok, chyba o niczym nie zapomniałaś. Pora się zmywać. Chwyciłaś za rękę przyjaciółkę i w mgnieniu oka zniknęłaś nowo poznanemu z oczu.
^,^
Taka wielka fanka telewizji a nie mogłaś znaleźć nic dla siebie. Siedziałaś prosto przed ekranem na podłodze, modląc się, żebyś na cokolwiek trafiła. W końcu postanowiłaś obejrzeć jakąś głupią komedię romantyczną, która cię w ogóle nie interesowała. Nie ważyłaś się nawet wstać, tylko przyciągnęłaś popcorn bliżej siebie. Hmm... wygodnie jest na ziemii. Po godzinie umierania z nudów, w końcu podniosłaś się i żeby rozprostować nogi, wyszłaś na spacer. Masz takie super szczęście, że akurat padał deszcz. To ci jednak nie przeszkadzało w wędrówce po mieście. Nasunęłaś kaptur na głowę i ruszyłaś mokrymi ulicami. Włączyłaś jakąkolwiek piosenkę ze swojego odtwarzacza. Zagłebiona w muzyce nie zauważyłaś, że ktoś cicho do ciebie podchodzi. Ty, niczego nie świadoma przystopowałaś na chwilę, żeby zmienić utwór.
- CZEŚĆ. - Przestraszona, wypuściłaś telefon na ziemię odłączając przy tym piosenkę, która zaczęła lecieć na cały regulator. Chłopak tylko zaczął się głośno śmiać i skakać. Szybko podniosłaś urządzenie i wyłączyłaś. Twoja mina przypominała teraz trochę minę głodnego rodwailera (nwm czy to się tak piszę :3) . Poszłaś prosto przed siebie.
- Hej czekaj. Gdzie idziesz? Nie wiedziałem, że jesteś naszą fanką. - Zatrzymał cię, szybko. Był silny jak na młodzieńczy wygląd i co gorsza charakter. Podniosłaś jedną brew z obojętnienia.
- Waszą co? - Starałaś się być opanowana. Nie chciałaś się zniżać do jego poziomu.
- Piosenka, której słuchałaś to nasza piosenka, "Like oh". - Chyba był z siebie dumny. To można było wywnioskować z jego twarzy. Znowu zaczęłaś uciekać, ale cię przytrzymał. Posadził cię na ławce. Nie bałaś się go. Nadal byłaś niezmiernie poważna. Zaczął ci śpiewać refren utworu.
Chameura haedo, gidarira haedo
Mareul deutjil anha nae simjangeun ojik neoman
Hyanghae ttwieo amu jujeo eobsi
Telling me i’m ready to go

Jego głos rzeczywiście zgadzał się z tym w odtwarzaczu. Poczułaś lekkie  podniecenie. Lubiłaś ten zespół a szczególnie piosenkę. Hmm... teraz ich znienawidzę. Skunks patrzył się na ciebie z ciekawością w oczach, co mu powiesz.
- Ile ty masz w ogóle lat? - Teraz to pytanie jako jedyne przyszło ci do głowy.
- 17 a co? - Nie przestawał się uśmiechać. Trochę cię to zdziwiło. Jest bardzo młody jak na członka zespołu. To przynajmniej wyjaśnia dlaczego jest taki dziecinny. I wszystko nagle stało się jasne. Co z tego, że jesteś od niego młodsza, na pewno nie rozumem.
- Noona, chodź zabiorę cię na lody i mi coś o sobie opowiesz.
- Co... Ja nie... - Zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć pociągnął cię za sobą. Jaka noona??


^,^
Deszcz w końcu przestał padać. Byłaś zła. Czemu wcześniej nie uciekłaś? Dałaś się zaciągnąć do kawiarni przez dzieciaka. Przynajmniej jeden z tego pożytek. Miałaś lody za darmo. Przez dłuższą chwilę wpatrywałaś się w niego i wciąż nie mogłaś ogarnąć, że jest w zespole. On to zauważył.
- Czemu się tak dziwnie na mnie patrzysz? 
- Jesteś dzieckiem. Nie możesz być idolem.
- Przcież zaśpiewałem i udowodniłem, że jestem. Myślisz, że sobie jaja z ciebie robię? - Cały czas taki dumny się wydawał i trochę już nafochany.
- Dla jaj to chyba ciebie Bóg stworzył. - Lepszej riposty nie znalazłaś na chwilę obecną, ale nie takiego efektu się po niej spodziewałaś. Twój towarzysz nagle znacznie posmutniał, odstawił deser na bok.
- Rozumiem... To może ja... będę już leciał. Miło było cię spotkać _______. - Po tych słowach szybko wyszedł. Jego chumor chyba udzielił się też tobie. Poczułaś wyrzuty sumienia. Mogłaś go tak nie obrażać. W końcu on próbował być dla ciebie miły. Nawet jeśli to było wkurzające, teraz wydawało się nagle słodkie i urocze. Nigdy nie chciałaś nikogo na tyle urazić. Czemu tak się obraził? Spotkaliście się jakieś 2 razy w życiu. Tak bardzo mu na tobie zależy? Skoro nie mogłaś sobie odpowiedzieć na te pytania sama, pobiegłaś za nim. Na dworze już się ściemniało, ale nie trudno było znaleźć tak rozpoznawalnego człowieka po zmroku, zwłaszcza z jego orginalną fryzurą. Jednak miejsce gdzie go wypatrzyłaś wzbudziło w tobie strach. Chłopak siedział na jednej z najwyżeszych gałęzi pobliskiego drzewa w parku. Jako, że miałaś lęk wysokości, zaczęłaś go wołać. Nie zszedł na dół, nawet nie spojrzał. Możliwe, że nie słyszał. Słońce zaszło, a ty musiałaś się wspinać po wysokiej na 6 metrów roślinie. Myślałaś o zadzwonieniu po strażaków, ale to głupota, przecież nikt ci nie ściągnie faecta z drzewa. Jeszcze pomyślą, że go molestowałaś, albo coś. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nie miałaś śliskich butów. Weszłaś powoli, nie patrząc się w dół ani nie myśląc ile jest do ziemii. Wiedziałaś po prostu, że musisz zmierzać do góry. To wcale nie było takie straszne, pomijając fakt, że było cholernie ciemno i musiałaś wymacywać miejsce na postawienie swoich nóg. Zauważyłaś go dosłownie jakieś 2 metry koło ciebie. Z takiej odległości już musiał cię widzieć, ale cię ignorował. Hmm... Typowe dla dziecka. Rozprostowałaś rękę, żeby móc sięgnąć bliżej, jednak momentalnie straciłaś równowagę i runęłaś dwie gałęzie w dół. Wszystko wydarzyło się przez ułamek sekundy. Spadłaś na brzuch i jęknęłaś z bólu. Mogłaś się czegoś takiego spodziewać. Czułaś, że nie możesz ruszać lewą rękę. Coś ci się stało, ale narazie ból brzucha wszystko maskował, nawet złamaną ręke. Wisiałaś tak, łapiąc się liści, żeby się nie przechylić jeszcze niżej. Kilka łez poleciało na ziemię. Rzadko płaczesz w swoim życiu i tylko w wyjątkowych momentach. Ten był wyjątkowy i bardzo bolesny. Zielone rośliny, które kurczowo trzymałaś zerwały się i ostro przechyliłaś się do przodu. Pisnęłaś ze strachu, nie dość, że miałaś jeszcze lęk wysokości to na dodatek musiałaś spaść z pierwszego, lepszego drzewa. Ze zranioną ręką nie zdążyłaś odchylić się w drugą stronę. Runiesz prosto na twarz... a może jednak nie. Poczułaś jak ktoś szybko łapie cię w biodrach i ściąga spowrotem do pozycji siedzącej. Chwycił cię za niezdolną do poruszania część ciała i zaczął ją oglądać. Przybliżył się trochę do ciebie, że gałąź się zatrzęsła. Kurczowo się jej złapałaś. On tylko lekko się zaśmiał. Położył twoje ręce na jego udach, żeby mógł je obejrzeć. Zastanawiałaś się jak zacząć rozmowę, wypadałoby go przeprosić i podziękować za uratowanie ryja. Tylko jak to ładne powiedzieć?
- Masz złamaną ręke. Czy coś jeszcze ci się stało? - Wyrwał cię z przemyśleń wybawiciel
- Hę? Hmm... Ach, nie... ja wszystko w porządku. - Ból brzucha ustał. Postanowiłam się odezwać.
- Ja... przepraszam, za to co wcześniej powiedziałam... ja
- To ja przepraszam. Wiem, że jestem natrętny, ale chyba ten jeden raz w życiu miałem dobry powód aby takim być. - Patrzyłaś na niego ze zdziwnieniem. To on prosi ciebie o wybaczenie. Zrobiłabyś to nawet jakby nic nie mówił. Wcale się na niego nie gniewałaś.
- Co to za powód? - Uśmiechnął się nieśmiało i cię przytulił. Było ci nadzwyczaj dobrze i miałaś nadzieję, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Nie przeszkadzało ci już nawet złamanie. BamBam wszystko robił bardzo ostrożnie. Nie chciał cię skrzywdzić. Był naprawdę kochany. Oderwał się od ciebie i powiedział:
- Poznanie ciebie. - Nie wiedząc kiedy uśmiechnęłaś się do niego. Był nieco niepewny, ale po twoim zachowaniu wywnioskował, że nie jesteś już na niego zła. Powoli złapał cię za podbródek i chwycił za ręke (tą zdrową). Przechylił głowę, żeby cię pocałować. Odsunęłaś się jednak. Chłopak był zdziwiony.
- Wiesz co BamBam? Chyba już nie będę miała lęku wysokości. - Jego reakcja się nie zmieniła. Przewróciłaś oczami. To nie tak, że nie chciałaś go pocałować, ale po prostu było już późno a ty siedziałaś na drzewie ze złamaną ręką, w domu pewnie rodzice zamartwiają się gdzie jesteś.
- To co? Pomożesz mi stąd zejść i dokończymy to co zaczęliśmy na dole? - Jego dawny wyraz twarzy wrócił a w oczach zapaliły się iskierki. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Siedemnastolatek posłusznie spełnił twoją prośbę w mgnieniu oka.
______________________
Scenariusz napisany dla Erriny:33
Pozdrawiam :** ~





1 komentarz:

  1. Dziękuję, dziękuję za napisanie tego :333 Jesteś naprawdę kochana ;)
    Scenariusz świetny <3

    OdpowiedzUsuń