Scenariusz napisany dla Kim HyuNy ^^
Przepraszam jeśli kogoś tutaj uraziłam :(
Była godzina 22:00. Rodzice powiedzieli, że masz wracać do domu, bo jutro wyjeżdżacie do ciotki. Nienawidziłaś wyjazdów rodzinnych. Słyszałaś na nich jedynie to, jaka ty już jesteś duża i piękna. Pytają się ciebie o szkołe i czy masz chłopaka. Potem to już im wszystko obojętnie gdzie pójdziesz co zrobisz i czy zginiesz. W ustach miałaś jeszcze niedopalonego papierosa. Nie mogłaś nigdzie znaleźć kosza. W miejscu, w którym aktualnie się znajdowałaś nie było żadnego budynku oprócz kościoła. Tam musi być miejsce żeby to wyrzucić. Pomyślałaś patrząc na peta. Skręciłaś w ulice prowadzącą do starego, ale odnowionego budynku. Weszłaś bez wachania.
Ostatni raz w środku tego pomieszczenia klęczałaś tak z 10 lat temu. Już zapomniałaś jak to wygląda. Jednak nie przejmowałaś się zbytnio. Okrążyłaś wszystkie ławki w poszukiwaniu kosza. Jak to możliwe, że w kościele nie ma koszy na śmieci?? - Pytałaś się siebie w myślach. Trudno. Musiałaś wypalić papierosa do końca. Nagle poczułaś jak ktoś delikatnie dotknął cię w ramię. Wystraszyłaś się i odskoczyłaś w tył. O mało nie połknęłaś peta. Byłoby nieciekawie. Ujrzałaś jakiegoś kolesia ubranego w biały płaszczyk.
- Emmm po co ci ta biała sukienka??? - Spytałaś zaciekawiona mężczyzny. Przyjrzałaś mu się bliżej. Strasznie młody. Starszy od ciebie może o rok lub dwa. Brązowe włosy, taki sam kolor małych oczu, jeszcze na dodatek skośnych. Patrzył na ciebie zdziwiony.
- Jaka sukienka panienko? To jest sutanna. Jestem tutaj duchownym jak i księdzem. - Odparł jakby nie mógł uwierzyć, że go nie rozpoznałaś. Wysoki, młody chińczyk ksiądz. - Pomyślałaś. Zabawne. Chłopak założył ręce do tyłu.
- Drogie dziecko nie wolno palić w kościele. I może zdejmij sobie te śrubki z twarzy. - Pokazał na kolczyki w brwi jak i w wardze. Otworzyłaś szeroko oczy.
- Po pierwsze ja przyszłam tu żeby to wyrzucić. - Trzymałaś papierosa przy jego twarzy.
- Po drugie, to nie są jakieś kurwa śrubki tylko piercing. - Wytłumaczyłaś, bo najwidoczniej tutejszy pan jakiś zacofany. Duchowny przytrzymał sobie dłoń na ustach.
- Panienko jak ty się wyrażasz?? - Patrzyłaś na niego zdziwiona. Zastanawiałaś się co takiego powiedziałaś. Przeanalizowałaś jeszcze raz swoje słowa. Przecież mówi tak 99% procent ludzkości. Co złego w tym, że ty to mówisz?
- Nie rozumiem o co panu chodzi. - Wzruszyłaś ramionami. Zmieniłaś sposób zwracania się do niego, bo chcąc nie chcąc jest to jakiś tam starszy pracownik.
- Nie wolno tak bluźnić! - Pomachał ci palcem w prawo i lewo jakbyś była dzieckiem.
- Ja nie jestem niemowlakiem żeby mnie karać palcami. - Odparłaś.
- Mogę mówić co chcę. To wolny kraj a pan jest ostatnią osobą, która może mi tego zabronić.
- Oh biedne dziecko. Jesteś tak daleko od Boga, ale nie martw się. On przebacza, zmienia ludzi. Na ciebie też przyjdzie kiedyś pora. - Uśmiechnął się lekko do ciebie i złożył ręce aby się pomodlić. Nadzieja matką głupich. - Pomyślałaś.
- Musiałby się bardzo postarać. - Prychnęłaś. Tyle chyba pobożnemu wystarczyło. Pochylił się nad tobą i poczochrał cię po długich włosach. Wzdrygnęłaś się.
- Idź już lepiej. Jest późno. - Ponaglał cię. Wyszłaś w ciszy z miną typu :WTF??? Chyba nie polubisz kościoła. Zbyt dużo pozytywnej energii, dziwnie ubranych ludzi i przesadnej wiary w Chrystusa. Do tego jeszcze pedofilia i gwałt się szerzą.
^,^
- Ja nigdzie z tobą nie pójdę. - Odparłaś stanowczo, po tym jak usłyszałaś od swojej kuzynki, że musisz iść na mszę za jej zmarłą babcię.
- Unnie. To była moja babcia. Jak pójdę sama to będę płakała. Ty jesteś silna, więc jak będziesz przy mnie to nie uronię ani jednej łzy. - Szlochała przy tobie. Próbowała cię przekonać do odwiedzenia miejsca, w którym nie byłaś przez pół życia. Mała beksa, której nie uspokoi zwykły lizak łaziła za tobą przez cały dzień prosząc z nadzieją, że w końcu się zgodzisz. Na nieszczęście dla ciebie uległaś po półgodzinie słysząc w kółko "Unnie! Unnie!". Wyszłyście z domu około godziny 10:45, bo msza była na 11:00. Przeklinałaś całą drogę swój los i zmarnowany czas w kościele siedząc w ławce i co chwile wstając. Przed wejściem namówiłaś małą na wejście na trybuny. Tam mogłaś spokojnie zająć się czymś konstruktywnym. Kiedy usiadłyście tak, żeby widzieć dobrze ołtarz wyciszyłaś telefon, wzięłaś słuchawki i słuchałaś muzyki. Co jakiś czas pokiwałaś głową w tą i drugą stronę. Przewlekłaś kabel tak sprytnie żeby nikt nie widział. Musiałaś jedynie patrzeć kiedy ludzie wstają i to tyle. Aż trudno było ci uwierzyć, że tak szybko się skończyło. Już miałaś wychodzić kiedy znowu zaczepiła cię kuzynka.
- Unnie... Może chodźmy jeszcze na dół? Przyjrzymy się ołtarzowi. - Zrobiła do ciebie agyeo na co tobie chciało się wymiotować. Znowu zgodziłaś się po krótkim czasie, bo i tak było po drodze. Schodząc na dół minęłaś jakiegoś młodego ministranta. Patrzył na ciebie wrogim wzrokiem jakbyś wymordowała całą jego rodzinę. Żywię do duchownych tę samą niechęć, co oni do mnie. Tak ma być. Twoja towarzyszka stanęła na środku kościoła, kiedy już wszyscy wyszli. Czułaś się nieswojo. Sama w bardzo dużym pomieszczeniu z młodszą od siebie dziewczyną, której nie umiałabyś obronić gdyby jej się coś stało.
- Nie sądziłem, że tak szybko się nawrócisz. - Stanął obok ciebie ksiądz, którego spotkałaś tu ostatnio. Tym razem się nie przestraszyłaś.
- Nie przyszłam, bo bóg mnie zmienił. Jestem tu z powodu kuzynki. Tylko dlatego. - Podkreśliłaś wyraźnie, że nic się nie zmieniło od waszego spotkania. Założyłaś ręce na piersi.
- Ta młoda dziewczynka daje ci przykład jak się zachowywać, a ty go zupełnie ignorujesz, ale mimo to jesteś tu ze względu na nią i nie masz już ze sobą papierosa. To duże osiągnięcie. - Zaśmiałaś się, bo właśnie nabrałaś ochoty żeby zapalić.
- Nie byłam w kościele od 10 lat psze księdza...
- "Proszę" się mówi. - Poprawił cię.
- Nieważne. Jeśli myśli pan, że po jednej wizycie tutaj coś się zmieni to to już nie jest wiara w Boga tylko ślepe wierzenie w cuda. - Zobaczyłaś, że się uśmiechnął.
- To się zgadza panienko. Jesteś bardzo pewna siebie. Mało osób potrafi mówić w taki sposób do starszych od siebie i to jeszcze pobożnych. - Prychnęłaś głośno. Ty zawsze byłaś inna i dobrze ci z tym było. Sama przez świat. To piękne uczucie.
- Jednak nadal masz śruby na twarzy. - Chłopak zwrócił uwagę na twoją twarz.
- TO NIE SĄ ŚRUBY!!!! To są kolczyki. - Ściszyłaś nieco głos, bo była tam twoja kuzynka.
- Powiedz mi panienko... Jesteś ateistką? - Zapytał spokojnie.
- Nie, chrześcijanką. - Twoja odpowiedź go zdziwiła, ale można było się domyślić, że w pewnym stopniu się tego spodziewał.
- Nie rozumiem co się z tobą stało. Jesteś ładną dziewczyną. Jedyne co cię oszpeca to brudny charakter i ten... piercing. - Wytrzeszczyłaś oczy w zdumieniu. Pierwszy raz słyszałaś takie słowa od duchownego.
- Czy pan mnie obraził? Za kogo się pan ma?? - Wrzasnęłaś głośniej już nie przejmując się, że krewna usłyszy.
- Nie krzycz dziecko...
- Jakie dziecko??? Jestem dorosła i może o 3 lata młodsza od ciebie. - Denerwował cię swoim sposobem odzywania się. Taki spokojny, nienaruszony.
- Dobrze. Więc nazywam się Zhang Yixing.
- Hę? - Wiedziałaś, że to chińczyk, ale z trudem byś chyba wymówiła jego pełne imię.
- Mów mi Lay. W skrócie. - Oburzyłaś się tym jak to do ciebie powiedział.
- Hej! Uważasz, że jestem na tyle głupia, żeby nie zapamiętać twojego nazwiska??
- Nie. Ja po prostu chciałem być miły. - Coraz bardziej utwierdzałaś się w fakcie, że może on być zboczeńcem. Jednak kultura wymaga aby też się przedstawić.
- Jestem __________. - Ksiądz uśmiechnął się do ciebie ciepło.
- Wiesz co __________? Jesteś trudną osobą, ale lubię wyzwania. Spróbuję wyprostować twoją drogę do serca Jezusa. - Postanowił ci pomóc. Na te słowa zakryłaś sobie usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem. Jednak nie mogłaś się powstrzymać.
- Hahahahahahaahaahhaha!!! Ja....Ja....Haahhahaha.... Ty chcesz mnie.... mnie nawrócić?? - Wydarłaś się na cały kościół. Złapałaś się za brzuch z bólu. Czy to w ogóle możliwe?? - Pomyślałaś. Słysząc krzyki kuzynka podbiegła do was zakłopotana.
- Unnie, coś się stało? - W przeciwieństwie do ciebie ona szeptała. Zobaczyłaś karcącą minę księdza i od razu westchnęłaś usokajając się.
- Nie. Jest okey. - Uśmiechnęłaś się do niej sztucznie.
- Pierwsza lekcja panno _________. W kościele nie podnosi się głosu. Wiem, że mogłaś zapomnieć przez te 10 lat. - Otworzyłaś usta w złości.
- Wytykasz mi coś? - Znowu krzyczałaś. Ludzie, którzy właśnie wchodzili patrzyli się na ciebie jak na idiotkę, ale ich to ty miałaś głęboko w dupie. Lay westchnął cicho.
- To będzie bardzo trudne... - Powiedział sam do siebie.
- Twoja jedyna sensowna wypowiedź dzisiaj. - Wtrąciłaś się bez zawachania.
^,^
Czy duchowni mogą być w związku? Nawet jeśli tak to napewno nie mogą być żonaci. W sumie nie trzeba się żenić żeby być szczęśliwym. - Myślałaś nad życiem kapłanów w waszej parafii patrząc na numer telefonu napisany na kartce przez Yixinga. To normalne żeby ksiądz dawał mi swój numer? Jestem coraz bardziej przekonana o jego popędach seksualnych. Zastanawiałaś się, dlaczego Zhang tak bardzo chce cię nawrócić. To niedorzeczne. Jednak byłaś ciekawa jak on planuje to zrobić. Jesteś wymagającą kobietą. Tak łatwo się nie dasz. Zaśmiałaś się. Czy możesz coś zyskać przez tą znajomość? Narazie nie widziałaś pozytywów, oprócz jednego. Dziewczyny, które widziałaś ostatnio na mszy ślinią się do upartego duchownego. Bycie wrednym to jedna z twoich dominujących cech. Mogłaś je powkurzać, bo Lay aż taki brzydki nie jest. Sam pomysł podrywania go jest niesmaczny, ale pokazywanie się z nim w miejscach publicznych wystarczy. Dostałaś SMSa. Wiedziałaś od kogo. Wachałaś się czy odebrać.
" Panienko. Mam dzisiaj wolne i chcę z tobą spróbować. Spotkajmy się przed kościołem za półgodziny."
"Chcę z tobą spróbować". Jak to strasznie brzmi. Nie wstawia żadnych emotek. Pewnie jest nudziarzem. - Myślałaś. Teraz miałaś wybór. Pójść tam i zobaczyć co przygotował... albo olać go i pospać...
^,^
- Przyszłam. Co teraz? - Stanęłaś przed nim niewzruszona za to on całkiem zaskoczony.
- Bóg chyba bardzo chce abyś była po jego stronie, bo jednak mnie nie zignorowałaś. - Uśmiechnął się. Teraz wyglądał inaczej. Normalnie. Miałaś rację, że jest starszy o 2 lata. Był normalny. Jak nastolatek. Nikt kto go nie zna, nie domyślił by się, że jest księdzem. No może z wyjątkiem sposobu mówienia, który się nie zmienił. Nie bałaś się przyznać, że taki jest lepszy.
- Nawet w piekle by mnie nie chcieli. Czemu więc nagle Chrystus się mną interesuje? - Zadałaś pytanie, które wpadło ci na myśl po zobaczeniu go.
- Jezus kocha wszystko co sprzeciwia się złu. Nie dziwię mu się. - Znudziła cię rozmowa o wierze. Chciałaś zmienić temat na bardziej normalny.
- Wiesz co? Jak się nie ubierzesz jak transfestyta to jesteś przystojny. - Przechyliłaś głowę w bok. Twój towarzysz rozszerzył oczy.
- Cóż. Dziękuję.
- To gdzie idziemy? - Gdyby był w suntannie nie pokazywałabyś się z nim.
- Zostańmy tutaj. - Odpowiedział szybko.
- Czemu?
- Jesteśmy przed sanktuarium. To najlepsze miejsce żebyś się czegoś nauczyła. Teraz wytłumaczę ci kilka podstawowych zasad, które powinnaś znać. - Pokazał ręką, żebyś usiadł koło niego na ławce.
Niepewnie srobiłaś o to cię poprosił.
- Hmm.... To tak. Nie możesz bluźnić, ani mieć na twarzy śru... kolczyków. - Poprawił się szybko, bo chyba nie chciał żebyś znowu na niego wrzeszczała. Uśmiechnęłaś się w geście wybaczenia co nie znaczy, że miałaś się do tego stosować.
- Kiedy jesteś w jakimś świętym miejscu, bądź przechodzisz obok niego musisz się przeżegnać. Tym samym kościół to nie śmietnik. Nie wchodzisz do niego po to żeby pozbyć się papierosa. - Spojrzał na ciebie z pogardą. Wzruszyłaś ramionami.
- Nie gadaj, nie śmiej się, nie słuchaj muzyki, uważaj co mówią księża i spowiadaj się. - Próbowałaś zapamiętywać wszystko co ci mówił, ale było tego dosyć sporo. Wyglądało na to, że chrześcijanizm był jak chodzenie do szkoły. Te same nudne zasady i konieczność chodzenia na wykłady.
- To wszystko?
- To tylko podstawy. Teraz powiem ci coś co ci ucieszy.
- Hmm?
- Nie musisz chodzić do kościoła. - Wytrzeszczyłaś oczy. Nie musisz, więc to nie do końca tak?
- Jak to nie? Myślałam, że na tym to głównie polega. - Chłopak się tylko zaśmiał.
- Nie chodzi o to. Ważne jest żebyś się modliła. Niezależnie gdzie. Nie w sanktuarium. W domu, w parku lub innym przyjemniejszym miejscu. - Zmrużyłaś oczy.
- Nie blefujesz?? Okey... Okey. - Założyłaś nogę na nogę. Spojrzałaś na Laya. Nie popatrzył na ciebie ani razu przez całą rozmowę. Dlaczego? Wcześniej nawet przyznał, że jesteś ładną dziewczyną. Obok was przechodziły jakieś laski. Gapiłaś się na nie ukradkiem. Wyglądały na złe z powodu zobaczenia ich idola z tobą. Postanowiłaś to wykorzystać.
- Oppa.... - Zrobiłaś do niego słodką minkę. Zszokowany brunet odwrócił się w twoją stronę.
- Oppa. Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. Było mi bardzo miło z tobą. Może już odwieziesz mnie do domu? - Zatrzepotałaś rzęsami. Byłaś z siebie dumna po tak dobrej grze aktorskiej. Wściekłe nieznajome przysłuchały się bliżej konwersacji. Yixing zauważył je. Wylustrował je wzrokiem. Szepnęłaś do niego kilka słów.
- Nie zrobię tego co mi każesz jeśli teraz nie będziesz współpracował. - Chłopak po krótkiej chwili zastanowienia pokiwał głową ze zrozumieniem. Przysiadł się bliżej ciebie i objął w pasie. Wzdrygłaś się. Posłałaś mu pytające spojrzenie. Dostałaś odpowiedź typu "sama tego chciałaś".
- Co tylko byś chciała skarbie. No chyba, że chcesz spać dzisiaj u mnie. Chętnie cię odwiozę. - Uśmiechnął się szeroko i pocałował cię delikatnie w usta. Ty onieśmielona nie mogłaś się w ogóle ruszyć a co dopiero coś powiedzieć. Pocałunek był krótki, nie zdążyłaś go odwzajemnić, ale bardzo chciałaś. Zhang wstał szybko i wyciągnął do ciebie. Dwie zazdrosne dziewczyny przyśpieszyły i zniknęły zaraz przeklinając cię pod nosem i bijąc w co popadnie. Podałaś dłoń księdzowi. Zaczął iść w kierunku swojego domu.
- Hej a ty gdzie idziesz? - Zapytałaś zdezorientowana.
- Jestem księdzem. Nie wypada mi kłamać. Zaprowadzę cię do siebie. - Odpowiedział po czym odszedł. Za kogo on się uważa? Czy nie wziął sobie tego na serio? No, ale jednak mnie pocałował? To coś dla niego znaczy?? Jest duchownym. Napewno najwięcej czasu spędza w kościele. Czyli żeby móc się z nim spotykać musiałabym.... a to wredna szuja. - Pomyślałaś. Polubiłaś go. Nawet ci się spodobał, ale cena była wysoka. Chrześcijaństwo za cenę posiadania zajebistego chłopaka...
- Ej czekaj na mnie oppa!! - Krzyknęłaś i pobiegłaś za nim. Wybór wydał ci się prosty.
________________
Przepraszam za błędy :(( Oraz za tak nietolerancyjny temat. Nie wiem czemu Lay kojarzy mi się z takim miłym i dobrym chłopakiem :D Miłego czytania życzę :*
Bardzo kontrowersyjny scenariusz. Sama jestem praktykującą chrześcijanką, więc trochę trudno mi się to czytało. Jednak podobał mi się motyw z pocałunkiem, był słodki. ^^ A nie tylko Tobie Lay się kojarzy z miłym i dobrym. ;)
OdpowiedzUsuńSorki za to :(( Niestety ja wierząca niepraktykująca a towarzystwo nie lepsze. Jednak dziękuję za miłe słowa :)) Więcej postaram się czegoś takiego nie pisać ;)
OdpowiedzUsuńMi, ja Cię nawrócę, spokojnie ^ ^
OdpowiedzUsuńPoza tym Lay byłby idealnym księdzem :)
Gdy zaczęłam czytać zdziwiło mnie to trochę O_O xdd Ale jak już czytałam dalej i dalej to spodobał mi się ;D Bardzo fajny dziękuję ;** ♥♥♥!!!
OdpowiedzUsuń33 year old Office Assistant IV Phil Saphin, hailing from Listowel enjoys watching movies like Aziz Ansari: Intimate Moments for a Sensual Evening and Candle making. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a GM Futurliner. Wiecej wskazowek
OdpowiedzUsuń