Świdrowałeś każdego kto wchodził do karczmy. Jakby każdy był jakiś podejrzany. Z trudem umyłeś naczynia. To twój pierwszy raz w życiu. Wszystko tu wydaje się nowe i gorsze. Wolałeś tamto życie. Za co cię tak strasznie ukarali i co ważniejsze, kto to zrobił.
Udawałeś, że coś robisz, choć tak naprawdę tylko stałeś w miejscu zastanawiając się jak spotkasz się ze sobą, w sensie z tą babą co ci ciało zajęła. Będąc jeszcze księciem wydałeś rozkaz, że zwykli mieszczanie nie mogą zobaczyć się z tobą. Więc to ona musiała przyjść do ciebie. Miałeś nadzieję, że jest na tyle kompetentna, że się domyśli.
*Perspektywa bohaterki*
Siedziałaś niespokojnie, krącąc się na drewnianym krześle. Czułaś niepokój i strach. Po raz pierwszy byłaś tak blisko rodziny królewskiej. Widziałaś ich tak naprawdę po drugiej stronie stołu. Jadłaś śniadanie z jakimiś obcymi ludźmi mówiąc do nich "mamo i tato". Mogłoby być miło gdyby ktoś się odzywał. W swoim domu nie miałaś takiej atmosfery, ale bynajmniej komunikowaliście się ze sobą. Oni nie zwracali na ciebie uwagi. Ciekawe co by było gdybyś sobie tak po prostu wyszła. Pewnie nie zauważyliyby różnicy. Błąd, jedna osoba zauważyłaby. W tej chwili stała kilka metrów od was przeglądając jakieś papiery. Niekiedy odwróciłaś na nią wzrok. Przystojny doradca księcia zachowywał się jakby go nie było. Dostałaś tyle jedzenia, a mimo to odechciało ci się jeść. Zrządzenie losu.
- Więc... Jonginie odprowadzisz nas dzisiaj przed miasto, prawda? - Starsza kobieta zwróciła się do ciebie, ale ty nie zareagowałaś patrząc na chłopaka obok. Mężczyzna, kiedy spojrzał na ciebie, dał ci znak żebyś się odwróciła.
- Hmm... a tak, oczywiście. - Odrzekłaś z wymuszonym uśmiechem. Ojciec prychnął.
- On wcale nie musi tego robić. Przecież jest już taki dorosły. Niech robi co chce. Mnie to nie obchodzi. - Jakby był zły na swojego syna, ale to nie była twoja sprawa. Wiedziałaś jaki on był. Miał problemy nawet ze swoimi rodzicami. Ty, jednak nie chciałaś oberwać za niego. Jedyne co ci przychodziło do głowy to zobaczyć siebie i na przykład swoją siostrę.
- Nie, z przyjemnością to zrobię. - Rozweseliłaś się nieco. Mężczyzna spojrzał na ciebie jak na kosmitę, ale nic więcej nie powiedział. To była idealna okazja do wyjścia poza zamek. Odprowadzisz ich i wpadniesz do karczmy. To dobry pomysł.
^,^
Wszystko miałaś zaplanowane, z wyjątkiem jednego dość istotnego szczegółu. Miałaś odprowadzać rodziców, ale nie idąc na pieszo. Musiałaś pojechać konno. Problem stanowił brak umiejętności jazdy na koniu. Nigdy nawet na takiego nie wsiadłaś. Do tej pory było ci to niepotrzebne. Jadnak bezużyteczne biegłości mogły się czasem na coś przydać. Do wyprawy została niecała godzina a ty siedziałaś na sianie patrząc się na jakiegoś konia w stajni.
- Nie mam za grosz szczęścia. - Mówiłaś do siebie. Oparłaś podbródek o ręce.
- Nie pomożesz mi prawda? Jazda na tobie nie jest aż taka trudna co nie? Chyba każdy potrafi się tego nauczyć w pół godziny. A jak coś to mógłbyś mi dopomóc. - Gadałaś sobie ze zwierzęciem, które tak naprawdę miało cię gdzieś. Westchnęłaś. Dopiero co ogarnęłaś wszystkie swoje części ciała i masz kolejny problem stanowiący o wydostaniu się stąd. Miałaś dość a minęło zaledwie pół dnia. Poczochrałaś się po włosach.
- Aish!! Co ja mam zrobić?! - Wrzeszczałaś na siebie nie wiedząc, że w pomieszczeniu jest jeszcze ktoś kto cię obserwuję.
- Nie zasłużyłam na taki los. Byłam wredna no, ale nie aż tak. Głupi Kai teraz siedzi w moim ciele i niewiadomo co robi. - Pogrążałaś się coraz bardziej w negatywnych myślach.
- On mnie rozdziewiczy. - Przyznałaś w końcu. Koń wreszcie zwrócił na ciebie uwagę.
- Nie gap się tak. Teraz już nie masz po co. - Zagroziłaś mu i wyszłaś ze stajni.
*Perspektywa Kaia*
Stwierdziłeś, że wieśniackie życie jest nudne. Nie ma co robić. Jeszcze cały czas ta starsza dziewczyna, która pracuje z tobą w karczmie mówi ci, żebyś wziął się do roboty, bo przyjdzie mama. Ty się matek nie boisz. Jeśli już miałbyś pracować to tylko nad nią a nie przy garach. Jesteś powołany do bardziej osobistych spraw. Inna sprawa, że zostałeś kobietą a orientację masz nadal mężczyzny. Gdybyś był księciem wybaczyliby ci to, ale jesteś nic nieznaczącym plebsem. Było już dawno po obiedzie. To jedzenie tutaj smakowało ochydnie. Nie mogłeś nic wziąć do ust. Wyszedłeś na zewnątrz odetchnąć niby świeżym powietrzem. Oparłeś się o ścianę budynku i oglądałeś miasteczko. Założyłeś ręcę na piersi. Odwróciłeś głowę i dostrzegłeś wielkie zgromadzenie. Główną drogą właśnie szedł orszak strażników na koniach, za nimi rodzina królewska z Suho i resztą straży. Wychyliłeś się aby zobaczyć siebie. Teraz dopiero przypomniało ci się, że miałeś dzisiaj odprowadzać swoich starych. Kiedy spostrzegłeś swoje ciało momentalnie zakryłeś sobie oczy dłonią. Ta dziewczyna, która w nim była ledwo prowadziła konia. Jechała wolno i spowalniała cały szereg. Do tego kręciła się, wierciła i trzymała ręcę na bokach żeby utrzymać równowagę. Nie mogłeś na to patrzeć po prostu. Odwróciłeś się do ściany kiedy przejeżdżali żeby przypadkiem cię nie rozpoznała. Oddychałeś głęboko kiedy nic już nie słyszałeś. Poszło ci całkiem nieźle. W głębi serca miałeś nadzieję, że się tu zatrzyma żeby wyjaśnić o co chodzi.
*Perspektywa bohaterki*
Jazda konna to udręka dla wszystkich częścia ciała. Nienawidziłaś jej. Kiedy wreszcie się zatrzymaliście przed miastem byłaś wdzięczna boku, że to już połowa podróży. Sądziłaś, że pożegnania są bardziej... ckliwe? A tu no proszę... Żadnych łez, tulenia, nawet słów. Po prostu sobie pojechali z obojętnymi minami. Nie potrafiłaś zrozumieć za grosz bogatych ludzi. Po co w takim razie się tam znalazłaś? Po nic. Mogłaś od razu skręcić do karczmy po drodze. Oczywiście narobiłaś wstydu księciu, ale należało mu się. Raz kiedyś musi dostać w dupę, żeby się oduczyć kilku rzeczy. Wracając zwróciłaś się do doradcy.
- Emm ja was dogonię. Nie czekajcie na mnie. - Po tych słowach ostro zwolniłaś i nie dałaś odpowiedzieć mężczyźnie. Oni pojechali dalej a ty mogłaś w spokoju udać się do rodziny, tej prawdziwej.
*Perspektywa Kaia*
Chowałeś się przed tą kobietą, która przez cały dzień cię nachodziła. Nie mogła ci dać spokoju. Mógłbyś do niej zarywać gdybyć był sobą, ale nie teraz, bo to niesmaczne nawet dla ciebie. Chyba bardzo lubiłeś opierać się o ściany, bo znowu to robiłeś. To było dzisiaj twoje najczęściej wykonywane zajęcie. Przyzwyczaiłeś się do tego, jednak prawie się przewróciłeś, kiedy zobaczyłeś wychylającego się księcia (w sensie ciebie) zza drzwi karczmy. Nie mogli go tak tutaj ludzie zobaczyć, w sensie jej, w sensie ciebie. Wskazałeś żeby poszła za budynek. Szybko zrozumiała twoje polecenie. Zniknęła ci z oczu. Pobiegłeś w jej stronę.
*Perspektywa bohaterki*
Czekałaś na niego na zapleczu. Zastanawiałaś się jak to wszystko ująć. Poczułaś nagłą falę złości gdy tylko zobaczyłaś go w nieswoim ciele. Przyjrzałaś się sobie. Nic się nie zmieniło. Na zewnątrz.
- Oddawaj moje ciało! - Rzuciłaś się na niego. Jako, że byłaś mężczyzną miałaś siłę. Przyparłaś go do ściany i potrząsnęłaś nim kilka razy.
- Ej nie bij siebie!! Potem to tylko ty będziesz przez to cierpiała!! - Tłumaczył. Postawiłaś go spokojnie na ziemi.
- Chcę z powrotem swoje ciało. - Powiedziałaś.
- Hah myślisz, że ja nie chcę?? Oboje chcemy tego samego. I chyba oboje nie wiemy jak to się stało, że zamieniłem się ciałem z wieśniaczką. - Kopnęłaś go, na co on jęknął z bólu.
- Czyli nie mamy pojęcia jak się odmienić. Aish!!! Przecież ty sobie nie poradzisz w moim życiu.
- A ty w moim. Widziałem jak jeździsz na koniu i mi wystarczy.
- Ha śmieszne. Po co komu takie umiejętności. Masz dziwnych rodziców. - Prychnęłaś.
- Ty za to współpracownicę.
- To moja siostra baranie. - Odpowiedziałaś.
- Aaaaa.... To dużo wyjaśnia. - Zastanowił się. - Jaki kurwa baranie?? Jestem księciem. Nie masz prawa tak do mnie mówić.
- Poprawka. Byłeś księciem, teraz ja nim jestem i uwierz nie widzę w tym żadnych korzyści.
- W twoim życiu też nie ma nic pozytywnego. - Poczochrałaś się po włosach.
- Ale masz przystojnego doradcę. Może go już podrywałeś? - Zapytałaś z uśmieszkiem na twarzy.
- Nie?? Podrywam tylko dziewczyny. Suho nie jest tego wart.
- Ah więc tak ma na imię.... - Sporo dowiedziałaś się z tej rozmowy.
- Nie wiedziałaś? Co się stało? Czym sobie zasłużyłem? Akurat teraz kiedy moich rodziców nie ma w domu i mogę robić o wiele więcej, ty musiałaś się wtrynić.
- Chcesz powiedzieć, że to moja wina?? - Poczułaś się oburzona.
- Nie obwiniam siebie a nikogo więcej oprócz ciebie nie ma w pobliżu. - Wskazał na ciebie. Teraz w takiej sytuacji jedyne co robicie to się kłócicie. Robiło się późno a ty powiedziałaś Suho, że ich dogonisz.
- Posłuchaj, chcesz przetrwać? Wstawaj wcześnie rano. Rób co ci każe siostra, Miyuki i unikaj mojej matki. I najważniejsze. Spróbuj się wysilić i pomyśleć co się z nami stało. - Podałaś mu kilka cennych rad. Jeśli się nie zastosuje może nawet umrzeć. Znałaś swoją matkę.
- Dobra! Skoro rodziców nie ma masz ułatwione zadanie. Masz wykonywać tylko niektóre rozkazy od Suho, ignorować go i nim pomiatać, bo najwięcej będziesz przebywać z nim. Co do dziewczyn spław wszystkie. Nie podrywaj. Nie śpij z nimi, bo i tak pewnie nie potrafisz. Nie zapraszaj mnie do zamku. Masz przyjeżdżać tutaj i NAUCZ SIĘ JEŹDZIĆ KONNO.
- Okey. - Prychnęłaś cicho i odeszłaś z myślą, że znowu będziesz musiała wsiąść na te straszne zwierzę żeby dostać się do swojego nowego domu.
_________________
Rozdziały mogą pojawiać się rzadko. Mam główny wątek, ale muszę rozwijać też te pomniejsze a nie mam pomysłu jak. Do tego jeszcze dochodzą scenariusze i inne one shoty. Nie sprawdzałam błędów, więc przepraszam jak coś. Tak czy siak, miłego czytania :)
Ojaa, jak to się dalej rozwinie? Szkoda, że rozdziały będą pojawiać się rzadko... Jakoś to będzie trzeba przeboleć. ;-;
OdpowiedzUsuńWeny!
Kiedy bd kolejne rozdziały?
OdpowiedzUsuńHunnie ^^