wtorek, 19 maja 2015

Zico (Block B) "Frajer"




Ten post istniał już wcześniej na moim starym blogu. Jako, że tamten już pewnie nie zostanie wznowiony, wstawiam go tutaj, ponieważ fabuła mi się podoba. Jeśli ktoś z was już go czytał, niech po prostu pominie go i tyle :)
Uwaga! Mogą być błędy! 


- 21 lat... całkiem młody a zachowuje się jak nie wiadomo jaki sunbae. Lider, chyba za bardzo da się to po nim wyczuć. Katolik, wcale nie widać żeby nim był... Przystojny, tak uważa CAŁA szkoła. Tak czy siak, Zico... Woo Ji Ho... hmm... nie trawię gościa po prostu... - Twoje przemyślenia na temat najpopularniejszego chłopaka mogły się skończyć naprawdę źle. Zwłaszcza kiedy rozmawiało się o nich na głos w stołówce. Twoja koleżanka popatrzyła się na ciebie jak na przybysza z kosmosa. Wiedziała co zaraz będzie. Zanosiło się na niezłą awanturę...

- CO? Ale przecież... kurwa pleciesz bzdury jakieś. Zico jest taki słodki, seksowny i utalentowanny... - Zamarzyła się na chwilę. Rzygać ci się chciało normalnie. Jednak kiedy go widziałaś wtedy dopiero miałaś ochotę krzyczeć dlaczego ten świat obdarzył cię takim pozerem??? CZEMU??? Pozerem, który uwielbiał się z tobą bawić. I teraz dla zrozumienia trzeba wyjaśnić jak bawić... Otóż, ulubieniec dziewczyn był twoim sąsiadem z dawnych czasów. Przeprowadził się jako pierwszy do nowego miejsca i stał się... taki. Ty przeniosłaś się później. O wiele później. Minęły około 4 lata. Mogliście się nie pamiętać, ale ku twojemu zaskoczeniu nadal cię kojarzył. Spotkaliście się może 2 razy od czasu kiedy przybyłaś do tej szkoły. W tak krótkim czasie zdążyłaś wywnioskować, że jest wredny, puszczalski i niestety przekonujący oraz nadal śmieszny. Ta jedna rzecz się w nim nie zmieniła. Jego zachowanie było godne pożałowania, ale często wywoływało u ciebie śmiech. Dziwna ocena dawnego przyjaciela. Nikomu o tym nie mówiłaś. Nie chciałaś. Dla ciebie to było hańbą. On też nikomu nie wygadał. Zgadzaliście się co do tego.
- Przestałaś myśleć tak intensywnie o tym frajerze? - Pomachałaś ręką przed oczami koleżanki.
- Unnie, myślisz, że jaki on jest? No w sensie taki w cztery oczy. Podobno nie ma problemu z poznawaniem nowych ludzi... - Oj lepiej żebyś nie rozmawiała z nim sama. Ugryzłaś kawałek kanapki. Kiedy tak na pół słuchałaś paplania dziewczyny poczułaś jak ktoś lekko wykręca ci rękę do tyłu, wciska ci jakiś papier i zamyka dłoń. Odwróciłaś się. Zobaczyłaś Kyunga. Uśmiechnął się do ciebie. Zmrużyłaś niebezpiecznie oczy. Cała stołówka ucichła. Przybliżył się i szepnął ci coś do ucha. Potem wyszedł. Wszyscy patrzyli na ciebie ze zdziwieniem, zdenerwowaniem, ciekawością. Tak, na ich twarzach malowały się różne emocje. Usłyszałaś to co powiedział chłopak, ale się nie przejęłaś. Zauważyłaś, że z górnego piętra obserwuje cię Zico. Wiedziałaś czemu tak ci się przygląda, ale tak łatwo nie dasz mu za wygraną. Zgniotłaś kartkę i wrzuciłaś do kosza najgłębiej jak się dało. Zawróciłaś do twojego obserwatora, ukłoniłaś się z miną typu "I don't care", wzięłaś swoją torbę i sobie poszłaś. Nie widziałaś już co się stało po twoim wyjściu.







- Wróciłam mamo!! - Krzyknęłaś wchodząc do domu. Nikt ci nie odpowiedział. Rozejrzałaś się po mieszkaniu. Czyżby nikogo nie było? Usłyszałaś jakieś odgłosy z kuchni. Rzuciłaś gdzieś do drodze torbę i wparowałaś do pomieszczenia.
- O witaj kochanie. - Twoja mama przywitała się z tobą, jak zwykle spóźniona. Jednak ty nie zwróciłaś na to uwagi, bo bardziej przejęłaś człowiekiem siedzącym obok niej. Kipiałaś wściekłością, kiedy zobaczyłaś swojego znienawidzonego frajera w domu jeszcze nie wyrzuconego na próg.
- Moje dziecko pamiętasz Woo Ji Ho? Twojego dawnego przyjaciela? Zaprosiłam go dzisiaj do nas. Może przypomnicie sobie dawne czasy. - Cały czas się uśmiechała. Na twojej twarzy zagościł wymuszony uśmiech.
- Nie mamo. Nie pamiętam go i mam dzisiaj mnóstwo zajęć, więc niech mi Ji Ho wybaczy, ale raczej nie dam rady. - Znowu ukłoniłaś się dzisiaj już po raz drugi. Kobieta chwyciła cię szybko za rękę.
- O nie. Nie pozwolę aby moja córka tak się zachowywała. Ja teraz wychodzę a wy macie spędzić ze sobą trochę czasu. - Nienawidziłaś kiedy kierowała twoim życiem sa ciebie. Najwidoczniej spędziła w tej kuchni zbyt mało czasu z Zico aby móc wyczuć, że jeśli cię z nim zostawi może dojść do poważnych obrażeń. Twoich psychicznych, jego fizycznych, bo nie zamierzałaś dać mu jakiejkolwiek satysfakcji. Lekko westchnęłaś. Unikałaś wzroku frajera. Wiedziałaś, że dla niego to istna zabawa.
- Dobrze. Jak sobie życzysz. - Wyszłaś z kuchni. Nie było ci do śmiechu. Narazie to on jest słodzitki i grzeczniutki. Potem dopiero będzie miazga jak zostaniecie sami...







Siedziałaś sobie wygodnie na kanapie czytając książkę. Twoja jedyna nadzieja w tym dniu (czytaj matka^^) poszła gdzieś na miasto... Narazie było całkiem spokojnie. Usłyszałaś bieg. Odwóciłaś się. Zico przeskoczył przez sofę siadając gwałtownie obok ciebie i wyrywając lekturę.
- Pokaż młoda co czytasz... - Nawet jego ton wypowiedzi był niesforny i trudny do wytrzymania. Wyrwałaś mu ją.
- Nie twoja sprawa. Nie wiem po co tu przyszedłeś. Wiem tylko, że w tej chwili jesteś tu po to aby mnie zdenerwować.
- Ha! - Krzyknął lekko. Podskoczyłaś ze strachu.
- Nie przyszedłem tu ot tak po prostu... Twoja mama mnie zaprosiła a ja się zgodziłem.... Hmm... pamięć krótkotrwała widzę skarbie... - Chwycił cię za rękę.
- Nie martw się. To się da leczyć. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odsunęłaś się na koniec kanapy.
- To mam inne pytanie... 
- A skąd wiesz, że ci na nie odpowiem?
- Po co przyjąłeś zaproszenie mojej matki??
- Hah to przecież takie proste... Żeby cię trochę podenerwować. Szczerze mówiąc w szkole nie sądziłem, że przyjdziesz do domu.
- Hę? - Nie ukryłaś zdziwienia, bo go nie zrozumiałaś.
- Aha... Czyli nie przeczytałaś karteczki ode mnie? Taka szkoda... - Udał współczucie dla ciebie. Ah więc to było na tym papierze?? Kurwa, mogłam go przeczytać!!! Teraz rozmyślałaś nad tym, że po raz kolejny twoja duma przewyższyła rozum. Woo Ji Ho objął cię lekko.
- No już nie smutaj. Każdy popełnia błędy. - Obróciłaś głowę w jago stronę. Przymrużyłaś oczy.
- Zabierz... tą rękę... bo jeśli nie... osobiście ci ją odgryzę.... - Cofnął się ostrożnie.
- Uuuu jaka groźna. 
- A ty głupi.
- Tak ci ksiądz na chrzcie powiedział.
- Tak cię na obiad wołają! - To ostatnie już prawie wykrzyczałaś. Zico podniósł ręce do góry w akcie poddania się.
- Dobra, widzę, że kipisz złością, więc nie warto się z tobą dalej bawić. - Straciłaś kontrolę nad sobą.
- Ty wredny, pozerski idioto!! - Rzuciłaś się na niego z wymakiurowanymi (nie wiem czy tak to się pisze :P) paznokciami. Odepchnęłaś go tak, że opadł na sofę. Zaczęłaś go bić, drapać itp. On po krótkiej chwili, jak już ogarnął mniej więcej co się dzieje złapał cię za nadgarstki. Wyrywałaś się i wierzgałaś nogami. Chyba go też pokopałaś.
- Kurwa młoda, uspokój się!! Zaraz mi coś złamiesz!!
- Odszczekaj to co powiedziałeś!!!! 
- NIE. - Nadal robiłaś to co wcześniej. Zico zaczął się bujać i oboje spadliście z kanapy obracając się przy tym tak, że on wylądował na tobie, co wywołało ogromny ból. Jęknęłaś cicho. Ji Ho rozluźnił uścisk. Cały czas siedział na tobie.
- Emm.. coś ci chrupnęło czy mi się wydawało? - Zapytał się.
- Kuźwa z takim podejściem to mnie kiedyś zabijesz!!
- To ty się na mnie rzuciłaś!! Ja się teraz grzecznie pytam.
- Tak pabo, chyba mam złamane biodro- Byłaś silną dziewczyną. Powstrzymałaś płacz. Zwłaszcza w jego obecności. Puścił ci ręce, przesunął się w dół i lekko usiadł na twoich nogach. Podciągnął ci bluzkę nieco do góry...
- Co ty robisz??
- Pokaż to... - Pogieło cię chyba!! - Wykrzyczałaś.
- Nie masz wyjścia. - Jego wzrok był zobojętniały. Wierzgałaś dalej.
- PRZESTAŃ! - Krzyknął wreszcie. Delikatnie odsłonił ci brzuch i pociągnął spodnie w dół. Istotnie biodro poczerwieniało i napuchło. Zico go dotknął ręką.
- Aish to boli idioto! - Nie przejął się zbytnio. Nacisnął na nie mocniej obiema rękami. Zwiłaś się z bólu. Przestał.
- Ono nie jest złamane, tylko wybite... - Rzeczywiście powód do szczęścia...
- Tak. Wystarczy je odpowiednio nastawić. - A może.... niech lekarz to zrobi? Co? Taka sugestia... - Nie słuchał cię dalej. W jednym momencie z całą siłą nastawił ci biodro do poprzedniego stanu. Zacisnęłaś zęby. Specjalnie zrobił to niespodziewanie, żebyś nie mogła czegokolwiek zrobić. Udało mu się. Jękanęłaś tylko. Ji Ho uśmiechnął się. Nachylił się lekko nad tobą i delikatnie pocałował wciąż jeszcze spuchnięte miejsce, po czym podniósł cię i posadził na kanapie, ale tak, że siedziałaś na nim. Przytuliłaś się do niego. Byłaś w takiej pozycji jakąś chwilę. Nasunęło ci się jedno pytanie.
- Odzyskałam przyjaciela? - Zapytałaś go cicho.
- Nie...nie odzyskałaś... Za to zdobyłaś chłopaka, który zawsze będzie cię kochał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz